Uwaga, po 5.04 ruszamy znowu pełną parą. Chyba, że pani od polskiego znowu będzie się z nami bawić w ciuciu babkę.
Uwaga, nr. 2, Odkupujecie mi trzy czekolady! ;D Tyle zjadłam pisząc ten rozdział.
Uwaga, nr. 3, Dodałam kilka faktów i ciekawostek. :))
Uwaga, nr. 4 Co myślicie o tym, żebym wstawiła tu tłumacza?
Note, for those from the U.S. and the UK and Germany: What do you think about this, I'll insert a translator here? You can answer the question, in english. Please answer the question in the comments. THX.
Zapraszam do czytania i komentowania! A no i zapraszam również na mojego drugiego bloga.
Rozdział XVI - "Holmes Chapel, czyli jednym słowem nuda"
Dzień 386, 24.03
Następnego dnia pojechaliśmy do domu. Do nowego domu, tak dla ścisłości. Miejscowość, w której stał, znajdowała się około pięćdziesięciu kilometrów od Liverpool i jej nazwa była dwuwyrazowa. Pierwszy wyraz rozpoczynał się na "H" a drugi "C"*. Nie mogłam uwierzyć.
Od razu pobiegłam do swojego pokoju, na poddaszu. Miał liliowe ściany i panele na podłodze. Od razu zrobiłam zdjęcie, żeby wstawić je na bloga:

Rzuciłam się na łóżko, a raczej kanapę. Tata się postarał, wiedział, że z łóżka potrafiłam spaść trzy razy w nocy, pozbierać się i nawet nie pamiętać, że spadłam.
New life... New school... New friends... tak zawsze mówią na to w filmach, ale ja nie uważam, żeby to wszystko było nowe. Pewnie w szkole wyjdę na dziwaka, który nie umie się ubrać, ale taka już moja natura. Ubieram się, jak mi wygodnie, w domu nigdy nie noszę jeansów. Jak już uda mi się w weekend zmobilizować do ubrania się, to zwykle zakładam męski dres, trochę za duży, do tego jakaś koszulka Tośka i ewentualnie bluza. Strasznie dużo miałam Tośka koszulek, bo a to u mnie spał, a to zapomniał, gdzie położył w wakacje... i można wyliczać.
Zaczęłam się rozpakowywać. Na samo dno szafy poszły wszystkie za duże ubrania, deski i rolki. Na rolkach nie umiałam jeździć. Nawet nie wiem, dlaczego. Ale przywiozłam je. Przywiozłam, żeby nauczyć się na nich śmigać, póki jeszcze mój mózg ma w sobie trochę pamięci trwałej. Tak naprawdę miałam dwie deski: jedną na czterech kółkach, na której gorzej się skręcało - typową deskę skateboardową - i drugą na dwóch, którą napędzało się jedną nogą, a drugą kierowało. Kiedyś były w Biedronce, więc kupiłam. Tą deską łatwiej się skręca.
Gdy skończyłam się rozpakowywać, wzięłam rolki i wyszłam na ulicę. Na poboczu zdjęłam adidasy i założyłam rolki. Dziwnie się w nich czułam.
Spróbowałam wstać. Nic z tego. Zdjęłam jedną rolkę i włożyłam adidasa. Znowu wstałam, tym razem czułam się pewniej. Pochodziłam tak chwilę po ulicy. Zdjęłam buta i znów włożyłam rolkę. Kiedy wstałam, stopy mi się powyginały na zewnątrz. Nie uda mi się.
Wróciłam do domu. Rzuciłam rolki w kąt. Bez sensu. Jutro spróbuję znowu. Teraz mam tydzień wolnego od szkoły, więc mam czas. If you want to something done, don't go back to nothing.** Przynajmniej nie będę miała tego, cholernego polskiego.
Poszłam się przejść. Praktycznie nic tu nie było. Żadnego sklepu, prócz hipermarketów. Jak ja tu wytrzymam? Może będę mogła jeździć do Liverpool, w co drugą sobotę, żeby uzupełnić moje książki? Albo sobie coś kupić?
Wszędzie stały identyczne, brązowe, ceglane domy i domki. Zero pomysłowości. Ciekawe, czy takie same są w środku?
Nigdy nie lubiłam się na początku wyróżniać z tłumu, dopiero potem, jak wszyscy mnie poznali od tej lepszej strony, wtedy wszystkich zaskakiwałam swoimi pomysłami. W gimnazjum, w czerwcu przyniosłam raz garść balonów. Nalaliśmy do nich wody i spuszczaliśmy z drugiego piętra na głowy uczniom, na boisku. Aż w końcu trafiłam w nauczyciela. Od razu się schowałam pod oknem, nim zdążył się zorientować, a potem cały dzień chodził w mokrych ciuchach. Wtedy sobie powiedziałam, że jednak było warto.
W podstawówce na przykład, zjadłam kredę. Bo nauczycielka mi kazała. Kazała, więc zjadłam. W tamtym okresie zjadałam różne rzeczy. Zjadłam też kartkówkę, bo mi kazała przynieść podpis rodzica, a ojca nie było.
Na liceum miałam przygotowane, co innego. W liceum chciałam dosypać nauczycielowi środka na przeczyszczenie do kawy. Albo chociaż soli, bądź kwasku cytrynowego.
No, ale do trzech razy sztuka.
Wpadłam na kogoś. Ten ktoś był odrobinę wyższy ode mnie.
- Przepraszam.
- Nic się nie stało.
Minęliśmy się. Więcej nikogo nie spotkałam.
***
- Dziwne to miasto, nikogo nie ma.
- Pewnie wszyscy w domach siedzą - odparł tata. - Bądź, co bądź jest jeden stopień na dworze.
- To oni chyba nie byli w Polsce - zaśmiałam się. - U nas to o tej porze bywa trzy na minusie i wiatr.
***
Wieczorem poszłam na samą górę, do mojego pokoju. Odpaliłam laptopa i w czasie, kiedy się włączał, poszłam się przebrać w piżamę. Moja piżama składała się z mega neonowych, różowych leginsów w małe czarne kotki, oraz mega neonowej, fioletowej tuniki z dużym, czarnym kotem z przodu. Całość była kompletem. Leginsy były dla mnie trochę za szerokie i w kroku mi wisiały, ale nie przejmowałam się tym.
Gdy wróciłam, zauważyłam moje Słoneczko, wylegujące się na klawiaturze komputera.
Zwaliłam ją z tamtąd, krzycząc: "Sunny, niedobry kot!".
Nim skasowałam całe hasło, jakie mi wpisała do mojego konta, minęło dobre pięć minut. Hasło to było zabezpieczeniem przed złodziejami i tak dalej. Składało się z samych polskich liter z ogonkami, kreseczkami i kropkami, ułożonych w porządku alfabetycznym. Nikt się jeszcze nie skapnął.
Wpisałam szybko hasło. Przeliczyłam litery. Kliknęłam "Enter" i moim oczom ukazała się moja tapeta. Tapeta, która przedstawiała kilka słów, napisanych kursywą: "I love you, so much and I'll never stop.***" Nie wiem, czemu akurat to zdanie, ale podobało mi się. It is so romantic!**** Muszę trochę przestawić swoje myślenie na angielski. Ale nie teraz, teraz czilałt.
Włączyłam w komputerze piosenkę "Czilałt" GrubSona i założyłam słuchawki. Po pewnym czasie wyświetlacz w telefonie mi się zapalił.
Zdjęłam słuchawki i odebrałam:
- Hej, piękna - usłyszałam Tośka.
- Jesteś pijany?
- Nie, od razu oskarżasz mnie o takie rzeczy! Zamiast wysłuchać, albo odpowiedzieć! Nawet głupiego "cześć" nie otrzymałem, bo ty od razu musisz się domyślać, co brałem, a brałem bardzo dużo! - zaczął bełkotać. - Justin przyniosła taki fajny zielony krzaczek, który teraz wcale nie jest zielony. Tulipan doniósł maszynkę do mielenia, ale nie, to nie była ta maszynka*****. I poodrywaliśmy z krzaczka listki, pokładliśmy na grzejniku, a jak wyschły, to zmieliliśmy. A potem mówię ci, porozcinaliśmy moje cudzesy******, wysypaliśmy to, co w środku i nasypaliśmy tych listków. I teraz wszystko jest kolorowe, normalnie wszystko...
- Tosiek!
- I dzwonię cię zapytać, czy nie zawieziesz mnie do domu...
- Tosiek! Ja cię zabiję! Pierdolnę ci przez łeb łopatą, jak wrócę do Polski! Albo nie, nie...
- Żartuję przecież - powiedział. - I was joking.
- Głupi ten twój żart.
- Tak, jak ja? - spytał retorycznie. - Jak tam w Anglii?
- Wszędzie to samo. Te same kolory.
- Czyli jednym słowem nuda.
- Przestań.
- Co mam przestać? - zapytał.
Wywróciłam oczami.
- Się głupio uśmiechać.
- A ty wywracać oczami.
Zaśmiałam się. Z Tosiem znaliśmy się, jak mało ludzi na świecie. Potrafiliśmy przewidzieć swoje reakcje. Ludzie w kółko nam powtarzali, że nie powinniśmy zrywać ze sobą, ale świat chciał inaczej... Ale mogę się założyć, że gdybyśmy nadal byli razem, nie daliby nam spokoju. Bo wcześniej mówili, że nie powinniśmy być razem.
- A tak właściwie, to jak tam oceny?
Rozmawialiśmy do późna, po dwudziestej trzeciej, tata z dołu krzyknął, żebym już kończyła, bo Damian się nie wyśpi.
Napisałam jeszcze króciutką notkę na bloga:
"Słuchajcie, to mój nowy pokój:"
Poniżej wstawiłam to zdjęcie z dzisiaj.
"A o okolicy to napiszę Wam jutro! Bye!
~ Me."
I poczułam obezwładniającą senność...
_______________________________________________________________________
*Chodzi tu o Holmes Chapel. To chyba oczywiste. ;p
**"Jeśli chcesz coś zrobić, nie cofniesz się przed niczym"
***"Kocham cię i nigdy nie przestanę"
****"To takie romantyczne." Z uwagi, że "so" można tłumaczyć jako "tak" w sensie np: "tak dużo", albo "więc".
*****Chodzi mu o młynek do kawy. ;p
******Cudzesy - skrót od cudze papierosy. Tak kiedyś nazywano "pożyczone" papierosy. Tu: papierosy Tośka.
Proszę odpowiadać na pytanie w komentarzach.
Mam nadzieję, że rozdział się podoba! :) Musi. Dość długi, bo dziś od rana go pisałam. Ale dla mnie jakiś taki mdły... nie wiem, jak dla Was.
A na koniec mam dla Was propozycję... Zagrajmy w grę. Chodzi w niej o to, żeby przejść tą niebieską kropką do tego czerwonego pola (czwartej rundy nikt nie przejdzie!), nie wychodząc poza żółty kolor. ;)
Tłumacz , fatalnie tłumaczy
OdpowiedzUsuńSkąd wiesz??
Usuń1.Hahah xd grałam w tę grę 1ooo ooo x i jest dobra :D
OdpowiedzUsuńObejrzyj sobie z niej filmiki na youtube (jak inni przechodzą ostatnią rundę)
2. Ten blog to ja znam i czytam ;)
3. Teść ciekawa, ale serio mało się dzieje, może to związane z tytułem :DD
ale napisane pięknie, Twój polski i ortografia niczego sobie :pp
4. Czekam na czas po 5.04 [[=
~Sans...... (choć to już wiesz =D)
Już niedługo, w następnej notce, coś się zacznie, i w jeszcze nastepnej, też coś będzie, i w następnej... xD A potem cisza... długa cisza... i znowu się coś zacznie. :D
UsuńSuper!!!
OdpowiedzUsuńNic się nie musi dziać a i tak się to czyta z przyjemnością...
Pisz dalej bo robisz to świetnie...
:D
Dziękuję.
UsuńAle zacznie się coś dziac... :D