czwartek, 14 marca 2013

Rozdział VIII

Uwaga. Ponownie proszę wszystkich stałych bywalców, o rozpowszechnienie tego bloga, nawet w małym stopniu. :)
Uwaga nr.2 Dodałam możliwość dodawania komentarzy przez wszystkich (wystarczy tylko wybrać "Komentarz jako: Anonimowy"), ;D jednak proszę o dodanie na końcu waszej komentarzowej wypowiedzi jakiegoś imienia. Bo będą mi się zlewać. ;) Więc, jak Ci się coś podoba, albo i nie, to komentuj. Mam nadzieję, że więcej będzie tych pozytywnych komentarzy.:D
Uwaga nr. 3 Dodałam również kolejnego bohatera.
Tak, więc zapraszam do czytania i komentowania. ;p


                                                          Rozdział VIII - "Zemsta"
                                                                   Dzień 373, 11.03
Obudziłam się rano, po piątej, żeby zrobić sobie ewentualnie ściągę na komórce. Włożyłam swoje słuchawki do kieszeni. Kiedyś je zniszczę. Już w kilku miejscach mi się przygniotły na płasko, jedna już dawno nie działa. I mówi się trudno. Trzeba będzie kupić nowy telefon w Anglii...
Spojrzałam jeszcze przez okno, śnieg nadal leży.
Jak wychodziłam, postanowiłam wziąć batona bezcukrowego. Wzięłam tego toffie. Po drodze do szkoły zjadłam go. Pod szkołą zrobiłam parę śnieżek i  schowałam je w kieszeni mojej kurtki. Wiedziałam, że Tosiek przygotuje się tak samo, a potem zwalimy na Deo.
Deo przyszedł trzy minuty przed lekcją. Tosiu, jakieś... dwie. I się zaczęło, śnieg latał po całym korytarzu. Kiedy skończyła mi się amunicja, Tosiek pożyczył mi dwie śnieżki. I walnęliśmy w Deo. Żeby nie było, że tylko my jesteśmy mokrzy. Potem zadzwonił dzwonek.
Nie miałam żadnego pomysłu na zemstę, ale nadzieja matką głupich. A nóż to nie widelec, może Tosiu ma jakiś pomysł?
Na przerwie zapytałam Tośka:
 - Masz jakiś pomysł?
 - Mam, potrzebuję tylko twoich markerów, masz je, prawda?
Podałam mu piórnik z markerami.
 - Co masz zamiar zrobić?
 - Zobaczysz na w-fie.
                                                                                          ***
Nie mogłam się doczekać. Gdy wreszcie nadszedł w-f, chłopaki stali wszyscy w równym rządku, w sali gimnastycznej. Wszyscy idealnie białe koszulki mieli na sobie, oprócz... Deo. Deo miał na sobie koszulkę w czerwone serduszka. W każdym serduszku coś pisało. "I... Love... Justin... Bieber... and... I am... not ashamed it." Biegałyśmy w kółko. Bożę, jak mi się śmiać chciało.
Po w-fie wróciłam do domu - był ostatni.

"Wiecie, co? Tak sobie myślę, że chyba lepiej byłoby, żebym została w Anglii, jak już tam pojadę. Mogłabym się wtedy uczyć w Holmes Chapel. ^^ Moja ciocia mieszka w Liverpool. Byłoby zarombiście. Bo w sumie, póki co mam jeszcze wykształcenie gimnazjalne. :P A jak tam pojadę, to nie wiem, czy chciałabym wrócić do Polski. ;) A teraz... czas na prawdę! Miażdżącą przewagą głosów w sondzie wygrywa: Johnny Depp! Drugie miejsce: Edd Speleers i trzecie: Harry Styles. Dziękuję wszystkim za głosy!
Muszę zacząć się uczyć z matmy. :(
Adijos!
                                                                                                                                                                   ~ Me."

Tym razem, to naprawdę musiałam to zrobić.
Nauczyłam się w godzinę! Aż GODZINĘ! Więc postanowiłam poczytać sobie na necie, jakieś dziadostwa, np: o szkole.
A potem napisałam do Tulipana: "Dzięki" Wiedziałam, że on wie, iż to była nasza sprawka. Tulipan nigdy by nas nie wydał. Odpisał: "Nmzc, Angel". Pierwszy raz, ktoś, kto nie był moim przyjacielem, nazwał mnie "Angel". Nawet w SMS-ach to się nie zdarzało. Może też nie mógł powstrzymać śmiechu, na wspomnienie Deo w koszulce, w serduszka?
Zasnęłam, wspominając cały dzisiejszy dzień, od rana do wieczora...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz