- "Bo ja już nie wiem, czym ja ich odstraszam..."
Dzień 370, 8.03
Obudziłam się z potwornym bólem głowy. Pewnie znowu mi cukier skoczył. Poszłam do łazienki go sobie zmierzyć: 300mg/dl. Kurwa, mać. Przez tamtą czekoladę. Jeszcze trochę i stracę przytomność i wybudzę się za dwa dni.
Wzięłam swoje strzykawki z insuliną. Na trzy.
- Raz, dwa, trzy - wbiłam igłę w brzuch, kolejną też i jeszcze jedną. - Dobra, chyba starczy.
Spojrzałam w lustro. Wyglądałam koszmarnie. Potargane włosy, sińce pod oczami... Była godzina piąta. Poszłam do łóżka, po chwili zadzwonił telefon: "Bo tak to było...". Tosiek. Odebrałam:
- A ty, co? Wcześniej zadzwonić nie mogłeś?
- Uuuu, ktoś tu ma zły humor.
- Gdyby ciebie łeb też tak bolał, też miałbyś zły humor.
- O, a co ci się stało? Uderzyłaś się? - byłam pewna, że powiedział to z tą swoją miną.
- Dobra, mniejsza z tym, co chcesz?
- Nic, tak tylko chciałem pogadać, bo wiesz... jest pewna dziewczyna. No i nie wiem, jak jej to powiedzieć.
- Tak, jak ja tobie - dawno to było, powiedziałam wprost, co do niego czuję, zgodził się, a po miesiącu mnie rzucił.
- Okay, dzięki, pa.
- No, pa.
***
Dobra, Tosiek może mieć tą swoją lafiryndę. A ja już nie? Co się dzieje z tym światem? Dziś w szkole ją poznałam. Wlazłam na bloga.
"Siema, ludzie. Powiedzcie mi, który z chłopaków czytających tego bloga, chciałby ze mną chodzić? Ale szczerze. Bo ja już nie wiem, czym ja ich odstraszam....
~ Me."
Trzasnęłam komputerem. Jutro jak wstanę, przeczytam sobie. A na razie lulu.
Świetny bloooog! Świetne pomysły! Świetnie piszesz! Oby tak dalej ((:
OdpowiedzUsuńPS. Chyba jestem robotem, bo te napisy mi się zlewają ;DD