poniedziałek, 11 marca 2013

Rozdział V

 - "Bo ja już nie wiem, czym ja ich odstraszam..."

                                                             Dzień 370, 8.03
Obudziłam się z potwornym bólem głowy. Pewnie znowu mi cukier skoczył. Poszłam do łazienki go sobie zmierzyć: 300mg/dl. Kurwa, mać. Przez tamtą czekoladę. Jeszcze trochę i stracę przytomność i wybudzę się za dwa dni.
Wzięłam swoje strzykawki z insuliną. Na trzy.
 - Raz, dwa, trzy - wbiłam igłę w brzuch, kolejną też i jeszcze jedną. - Dobra, chyba starczy.
Spojrzałam w lustro. Wyglądałam koszmarnie. Potargane włosy, sińce pod oczami... Była godzina piąta. Poszłam do łóżka, po chwili zadzwonił telefon: "Bo tak to było...". Tosiek. Odebrałam:
 - A ty, co? Wcześniej zadzwonić nie mogłeś?
 - Uuuu, ktoś tu ma zły humor.
 - Gdyby ciebie łeb też tak bolał, też miałbyś zły humor.
 - O, a co ci się stało? Uderzyłaś się? - byłam pewna, że powiedział to z tą swoją miną.
 - Dobra, mniejsza z tym, co chcesz?
 - Nic, tak tylko chciałem pogadać, bo wiesz... jest pewna dziewczyna. No i nie wiem, jak jej to powiedzieć.
 - Tak, jak ja tobie - dawno to było, powiedziałam wprost, co do niego czuję, zgodził się, a po miesiącu mnie rzucił.
 - Okay, dzięki, pa.
 - No, pa.
                                                                                         ***
Dobra, Tosiek może mieć tą swoją lafiryndę. A ja już nie? Co się dzieje z tym światem? Dziś w szkole ją poznałam. Wlazłam na bloga.

"Siema, ludzie. Powiedzcie mi, który z chłopaków czytających tego bloga, chciałby ze mną chodzić? Ale szczerze. Bo ja już nie wiem, czym ja ich odstraszam....
                                                                                                                                                        ~ Me."

Trzasnęłam komputerem. Jutro jak wstanę, przeczytam sobie. A na razie lulu.

1 komentarz:

  1. Świetny bloooog! Świetne pomysły! Świetnie piszesz! Oby tak dalej ((:

    PS. Chyba jestem robotem, bo te napisy mi się zlewają ;DD

    OdpowiedzUsuń