czwartek, 28 marca 2013

Rozdział XV


Uwaga, Dodałam "Fakty i ciekawostki" w zakładce "O mnie".
Uwaga nr. 2 Od dziś do końca przyszłego tygodnia (5.04) notki będą pojawiać się, co dwa do czterech dni.
Uwaga, nr. 3 Proszę was jeszcze, żebyście nie odznaczali głosów w ankiecie. 
Uwaga nr. 4 Dziękuję Wam serdecznie, za te 1300 wyświetleń. Jesteście wielcy! I bardzo cieszy mnie fakt, że zaglądacie tu, mimo, iż ja nic nie piszę. :D
Uwaga nr 5 Ten rozdział dedykowany jest dla wszystkich tych, którzy jeszcze będą to czytać, a w szczególności dla Krzyśka, który jest "bardzo wiernym czytelnikiem", jak go określiła moja kuzynka. ;p

                                                 Rozdział XV - "First day in England"
                                                            Dzień 385, 23.03

Oh, my head. Dziwnie mi w niej szumiało... "Let's stop, together...". Kurwa, mać. Co to za piosenka?? "We are... we are... making better...".
Zerknęłam na wyświetlacz komórki. W pół do dziesiątej, albo, jak zwykłam mówić trzydzieści po dziewiątej.
Za pół godziny powinnam być gotowa. Pół godziny... Tik-tak, a czas leci, tik-tak.
Na zebranie się potrzebowałam piętnastu minut. Nawet włosów nie kręciłam. Zostawiłam proste.
Czterdzieści pięć po dziewiątej, wpadli Tosiu i Tulipan.
 - Jedziemy już?
 - Tak, weźcie walizkę.
Zaparli się i nie dali rady jej unieść.
 - Co ty tam masz, kobieto?
 - Niewiele rzeczy, pamiętajcie, że byłam z tą walizką już raz na lotnisku - przestrzegłam ich. Znowu się zaparli. - Dajcie, pomogę wam - złapałam i wysunęłam rączkę.
                                                                                            ***
Na lotnisko dojechaliśmy dwadzieścia minut przed czasem. Poszliśmy do hali odlotów.
Tam, złapałam ich obu za szyje i przyciągnęłam do siebie.
 - Kocham was, chłopaki.
 - Do zobaczenia.
Przeszłam przez bramkę. Jeszcze odwróciłam głowę, by na nich spojrzeć...
                                                                                            ***
W samolocie nie okazywałam, żadnych uczuć. Nic. Usiadłam tylko na swoim miejscu, zapięłam się pasami i chyba przysnęłam, bo obudziłam się, jak pilot dawał komunikat, że za chwilę lądujemy.
Dopiero wtedy zauważyłam, jakiegoś chłopaka siedzącego na miejscu obok. Postanowiłam zagadać.
 - Hey, where are you from?
 - I'm from England, and you?
 - Oh, and I'm from Poland. What's your name?
 - I'm Thomas* - całkiem nieźle mi się gadało.
                                                                                              ***
Po wejściu do hali przylotów, na lotnisku London-Stamsted, nie zauważyłam żadnej znajomej twarzy, co mnie przeraziło... Tato szedł za mną.
Miałam nadzieję, że mnie nie zostawi, w tym wielkim mieście samej.
Poszliśmy do małej kawiarenki na lotnisku. Wyjęłam komputer z torby. Włączyłam go.
Siedzieliśmy przy jakimś ustronnym stoliku.
 - Uzależnienie się kłania - zażartował tata.
 - Nie, po prostu obiecałam kilku osobom, że się z nimi skontaktuję, jak dolecimy - uśmiechnęłam się. - Będziesz teraz częściej w domu?
 - Nie wiem, ale najpewniej tak - ucieszyło mnie to. Wcześniej pracował w Warszawie i Londynie. W domu nie pojawiał się nawet w weekendy.
 - Kiedy wylatujemy do Liverpool?
 - Po szesnastej.
 - Czyli, że mamy teraz około trzech godzin w Londynie.....
Uśmiechnął się w odpowiedzi.
                                                                                              ***
W tym czasie zwiedziłam pół Londynu... oraz wpadłam na paru Londyńczyków. Najbardziej zapamiętałam kręconego bruneta i blondyna... tak bardzo mi przypominali Tosia i Tulipana.
                                                                                              ***
Na lotnisko Luton trafiłam równo o szesnastej, ich czasu, idealnie, żeby się wyrobić na samolot.
                                                                                              ***
Podczas lotu do Liverpool rozmawiałam z różnymi ludźmi. Nie chciało mi się spać. Przesiedliśmy się w Isle of Man i już byliśmy w Liverpool.
Na lotnisku International, w hali przylotów czekała na nas ciocia i... jakiś gość.
 - Angela, poznaj proszę Simona. Pisałam ci o nim - nie przypominam sobie, żeby pisała mi o jakimś Simonie.
Kiwnęłam głową w jego stronę. Trzeba będzie sprawdzić wiadomości.
Odpowiedział mi tym samym.
Ruszyliśmy wszyscy w stronę wyjścia.
Na noc zatrzymaliśmy się u cioci. Nie mogłam uwierzyć, że ma w domu perkusję i trzy gitary: akustyczną, basową i elektryczną.
Od razu zaszyłam się w pokoju, w którym stały te instrumenty i w teorii nie zamierzałam  z tamtąd wychodzić. Ale teoria różni się  niestety od praktyki, bo po dwóch godzinach zgłodniałam, głównie przez tapetę na ścianach, która przedstawiała ciastko z kremem...
Zeszłam na dół.
                                                                                              ***
 - Fajny tamten pokój, oprócz tapety - powiedziałam do Simona.
 - Bo wyposażenie to ja wybierałem, a tapetę twoja ciotka - puścił mi oko. - Grasz?
 - Tak. Jeszcze na keyboardzie trochę, a tak to głównie na akustyku i perkusji.
Albo mi się zdawało, albo mruknął coś w stylu: "Chłopaki będą wniebowzięci".
 - Mówisz po polsku? - spytałam go.
 - Nie. Za tydzień pojedziesz ze mną do studia, pokażesz mi, jak grasz.
Do jakiego studia?? Okay, nic z tego nie zrozumiałam, jednak zgodziłam się.
                                                                                              ***
Po zjedzeniu, wzięłam komputer na górę znowu się zamknęłam w tym samym pokoju i włączyłam kamerkę. Przedstawiłam się do niej, powiedziałam, co zagram, usiadłam przy perkusji i zaczęłam grać.
                                                                                              ***
Po dwudziestej trzeciej weszłam na pocztę - nie dawało mi spokoju tamto "studio". Przestudiowałam jeszcze raz e-mail od cioci i wyłapałam słowo "Simon".

"Ludzie, sorrki, naprawdę, ale to nie moja ciocia jest menedżerką 1D, tylko jej chłopak. ^^' Nie wczytałam się w wiadomość od niej.
Za tydzień postaram się coś wrzucić ze studia.
                                                                                                                                                                                           ~ Me."

_____________________________________________________________________________
* Typowe zdania angielskie: "Skąd jesteś?" i "Jak masz na imię?"

7 komentarzy:

  1. Coś za coś, a jak?
    To Twoje, "Jak Ty to ja też", mnie dobija :D
    Trzeba było tak od razu ;p

    A tak w ogóle to świetnie ;))
    Ile ta ciocia ma lat, że ma chłopaka? o.O
    Simon... Podoba mi się imię ((:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co to? Konkubenta można mieć w każdym wieku. Nie, no, miałam zamiar jutro wstawić, ale jak mi napisałaś, że wolałabyś nowy rozdział...

      Usuń
    2. Hahah :D
      ma się tę moc smoka ;D

      Usuń
  2. Dzięki za dedyk... :*
    Rozdział jak zawsze supcio... fajnie, że wprowadzasz angielski. Uwielbiam ten język i w miarę się nim posługuję - tylko mam jebniętą nauczycielkę ale to inna historia...
    Fajnie z tym Simonem
    - Mówisz po polsku?
    - Nie.
    Czekam na nn i oby szybko się pojawił...
    Pozdro

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma sprawy, po prostu... Nie wiem, czemu, może urzekła mnie twoja wiadomość.
      Też kocham angielski, ale jeszcze bardziej piosenki angielskie... :))
      Spoczko, już jest nn.
      Dziękuję, wzajemnie. :P

      Usuń
  3. Fajnie, że jednak odwiesiłaś na jakiś czas tego bloga :D Już się nie mogłam doczekać nowego rozdziału, jest świetny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odwieszony to on teraz będzie... uhuhu, aż do następnej mojej klasówki z polaka. :D

      Usuń