poniedziałek, 18 marca 2013

Rozdział X

Uwaga. Przepraszam, że nic nie pisałam, ale neta nie było. :( Za to dziś wstawiam coś, wartego Waszej uwagi. ;) Zapraszam do czytania i komentowania. 

                                                 Rozdział X - "Masz tydzień..."
                                                                  Dzień 378, 16.03
Po pięciu dniach, od rozpoczęcia mojego chodzenia z Kamilem, zadzwonił tata i powiedział, że "wyprowadzamy się do Anglii, albo Niemiec, masz tydzień na pozałatwianie spraw. Moja firma się przenosi". Początkowo myślałam, że to jakiś żart. Dopiero, gdy tato powiedział to za trzecim razem, dotarło do mnie, że mówi szczerze i łzy zaczęły mi lecieć ciurkiem po polikach. To wszystko, co tu miałam, zdobyłam i dostałam, miałam teraz zostawić. Moich przyjaciół, chłopaka, wszystko. I odbudować na nowo w Anglii, albo w Niemczech. Nie, nie w Niemczech - do Niemiec nawet nie zamierzałam jechać. W Anglii... co prawda, byłam dobra z angielskiego, jednak nie lubiłam, gdy ktoś szybko mówił do mnie po angielsku, np. nasz nauczyciel, więc wkułam taki zwrot: "Can you speak more slowly?" oraz: "Can you repeat that?". I się ode mnie odczepił. Moje życie jest trudne...
Pierwszym co zrobiłam, po rozmowie z tatą, było zadzwonienie do Tośka.
 - Obiecaj mi, obiecaj, że bez względu na to, co się stanie, nadal będziemy się przyjaźnić...
 - No, dobrze, obiecuję, ale...
 - Obiecaj mi, że będziesz do mnie dzwonić - nie dałam mu dokończyć.
 - A co się stało? - spytał.
 - Wyprowadzamy się.
 - Gdzie?
 - Do... do... - głos mi się łamał. - Anglii.
 - Że co? Jak?
 - Normalnie, tato przed chwilą dzwonił... - kompletna załamka. - Czemu nie mogłam się urodzić dwa miesiące wcześniej?
 - Nie mam bladego pojęcia. Chodź, zostaw to, żyj chwilą, idź do Tulipana na imprezę. Jest sobota, ładna pogoda, nie pada, nie wieje, kocham cię, i ciepło jest.
 - CO? - albo mi się zdawało, albo usłyszałam, gdzieś w jego monologu: "Kocham cię".
 - No, przecież mówię, że ciepło jest.
 - Dobra, będę. 
                                                                                          ***
Przez cały bieg do Tulipana układałam sobie całą naszą rozmowę w myślach. Zastanawiałam się, co może wyjść nie tak, czego może nie zrozumieć i doszłam do wniosku, że wszystkiego tutaj nie da się zrozumieć. No, bo niby, jakim cudem ludzie mogą zebrać się w tydzień i wyjechać na drugi koniec kontynentu? I to w dodatku z kotem i psem?
Zapukałam do drzwi. Już tutaj było słychać dźwięki imprezy.
Otworzył mi Tosiek.
 - O, siema, sorry, ale Kamil jest w łazience. 
 - Okay - weszłam do środka.
 - Próbowaliśmy go upić - puścił mi perskie oko - ale się nie udało.  
Kiedy Tulipan wyszedł z łazienki, poprosiłam go na słówko do kuchni.
 - To... co chciałaś?
 - Wyprowadzam się z ojcem - postawiłam na szczerość.
 - Co? Dokąd?
 - Do Anglii. Do Liverpool. To ostatni samolotowy przystanek, tam też mieszka moja ciocia - rozpłakałam się. - Będę wracać, na co drugi weekend.
Przytulił mnie i podał jakąś szklankę.
 - Masz, wypij. 
 - Co to?
 - Eliksir szczęścia.
Wypiłam duszkiem. Zapaliło w ustach. 
Wytarł moje łzy.
 - Lepiej?
 - A mógłbyś mi przygotować tego całą beczkę?
                                                                                          ***
Do domu wróciłam razem z Tulipanem, po pierwszej w nocy.
 - Nie boisz się tego, co zastaniesz w domu jutro rano?
 - Nie bardzo, a kiedy wyjeżdżacie?
 - Za tydzień.
 - Bardziej się boję tego, co zrobię, przez te dwa tygodnie nie mogąc zobaczyć ciebie. Do poniedziałku.
 - Taak, do poniedziałku.

6 komentarzy:

  1. Ej no jakim cudem tu nie ma komentarzy!!!
    Ten blog jest boski... czyta się to jak wiatr... tak lekko i zwiewnie...
    Po prostu boskie...
    I fajny pomysł, żeby pisać bloga o osobie która pisze bloga :P nice
    Będę czytał wszystkie nowe notki... Kocham Cię ale na dworze niestety jest zimno :(
    pozdrowienia
    Jakbyś mogła mi dawać znać na gg o nowych rozdziałach = 46013403

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Posty są co dzień ;pp

      Usuń
    2. Dziękuję za uznanie. Nie mam niestety fioletowego pojęcia, czemu nie ma komentarzy. Może nie wszyscy mają czas... ://
      No... pojawiają się prawie codziennie. Ostatnio neta nie miałam, ale tak to staram się codziennie coś pisać. :D
      Oczywiście mogę informować, ale będziesz miał/a niezły spam. xD No i zastanawiam się, czyby nie zrobić takiego czegoś w zakładce "o mnie" jak "kontakt:" ;)

      Usuń
  2. No, no, no...
    na serio warte mojej uwagi ;d
    w sumie jak wszystkie Twoje posty :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Super...
    Nareszcie coś jest bo ostatnio co minute zaglądałam i nic nie było;(
    Nie mogę się oderwać od czytania twojego bloga i cały czas chcę więcej rozdziałów;)
    UWIELBIAM CIĘ!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń