czwartek, 11 kwietnia 2013
Rozdział XXII
Uwaga, dziś rekompensata, za to, że wczoraj nie było, w postaci, chyba mega długiej notki ;D. Zapraszam do czytania i komentowania. ;)
Rozdział XXII - "Nie ma takiego numeru"
Dzień 398, 4.04
Obudziłam się i włożyłam mundurek szkolny. Kuffa, na co komu ten krawat? Nie umiałam wiązać.. Po pewnym czasie udało mi się zawiązać na nim supeł, który w pewnym stopniu przypominał supeł, jaki zwykle miał tata na krawacie.
Wyszłam z domu po siódmej. Tym razem nie musiałam pytać nikogo o drogę.
Pierwsza fizyka.
Kurde, jak tu łatwo to wszystko znaleźć? W Polsce, w mojej starej szkole miałam problem ze znalezieniem lewego łącznika, po wyjściu z prawego na początku. Ale potem to jakoś opanowałam.
Przed lekcją Evelin podeszła do automatu z napojami, kopnęła w niego i wyjęła colę. Rzuciła mi ją.
- Łap!
Złapałam.
- Ja to raczej takich nie pijam - powiedziałam.
- No, to jakie wolisz?
- Bez cukru.
- Spoczko - kopnęła jeszcze raz, tym razem w inne miejsce. Znowu mi rzuciła.
Odrzuciłam jej tą z cukrem.
Zauważyłam, że nie ma krawatu.
- Hey, a gdzie masz krawat?
- Bo widzisz... tylko kujony noszą go na szyi. Reszta raczej jakoś przy plecaku - pokazała mi suwak, gdzie krawat robił za brelok. - O, patrz, idą kujony.
Czym prędzej zdjęłam krawat i zaczepiłam go o boczną kieszeń.
- Jeszcze bym ci tutaj trochę... - rozpięła mi dwa guziki koszuli i wyprostowała trochę kołnierzyk.
- Dzięki.
***
- Dziś musisz z nami zjeść lunch - powiedziała Evelin w drodze na stołówkę. Zaczynałam ją lubić. Potrafiła tak zagadać człowieka, że nie musiał się odzywać.
- Dobra, ale najpierw muszę gdzieś zadzwonić.
***
Usiadłam na ławce przed szkołą. Wyjęłam z kieszeni telefon i nacisnęłam dwa razy zieloną słuchawkę.
- Nie ma takiego numeru... - wkurzyło mnie to, ale jednak bardziej zasmuciło. Czułam się zobowiązana do tego, by go powiadomić, że jednak nie jestem w ciąży. A może by tak... zadzwonić do Harry'ego? Nie tam. Bo zrobi taki sam numer. Zresztą oni pewnie teraz mają koncert na O2 Arena.
Wyciągnęłam z plecaka komputer. Nie miałam pojęcia, co napisać. Chłodny wiatr przeczesał moje kręcone włosy. Nie używałam żadnego lakieru, a loki utrzymywały mi się cały dzień.
"Idę na lunch. :(
~ Me."
Wróciłam do szkoły. Potem zadzwonię do Simona...
***
Na stołówce Evelin do mnie machała, ja jednak usiadłam w drugim końcu sali. Nic nie jadłam. Chciałam z kimś o tym porozmawiać, ale nie było tu nikogo, kto by mnie zrozumiał. W tym momencie, po raz pierwszy w życiu zaczęłam żałować, że mama zmarła tak wcześnie. Po jej śmierci tato popadł w pracoholizm, całą swoją energię władowywał w rozwój firmy. A ja wtedy zostałam sama, jak palec. Nie przeszkadzało mi to, wręcz przeciwnie, było mi z tym dobrze, aż do teraz...
***
- Hey, co się stało, że z nami nie usiadłaś?
- Nic - odpowiedziałam szybko. - Kolega zmienił numer.
Więcej o nic nie pytała.
***
"Czemu smutasz?" - odczytałam w domu kolejny komentarz.
"Bo Niall zmienił numer. ;( I nie mogę go o czymś powiadomić. Szkoda. :((
~ Me."
Poszłam do łazienki przebrać się w dresy, nie lubiłam spódnic. Jutro zamierzam założyć drugi komplet mundurka i przechodzić w nim do końca roku. Każdy miał dwa komplety. Na drugi składała się koszula, marynarka, cienkie rajstopy, szorty oraz buty.
Łeb mnie zaczął boleć. Łyknęłam sobie "pyralginkę" i przeszło.
Zaczęłam odrabiać lekcje.
Trzy godziny mi się zeszło.
Potem pozostało mi już tylko wylegiwanie się w łóżku...
___________________________________________________________________
Zabijecie mnie, za robienie Wam nadziei. ^^
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dobre, ciekawe i krótkie :(
OdpowiedzUsuńmega krótkie.
co chciałam to Ci napisałam :D
czekam na jutro ;))
To masz! Było krótkie, jest krótsze. ^^
UsuńFajne, i dłuższe od poprzednich ^^
OdpowiedzUsuńNo, troszkę to to może i dłuższe... ;/
Usuńfajne i krótkie... ale w sumie to lepiej żebyś dodawała krótkie ale często...
OdpowiedzUsuńnapisane ładnie...
:D
Dziękuję, następny najkrótszy.
Usuń