sobota, 6 kwietnia 2013

Rozdział XIX

Uwaga, Na moim drugim blogu, pojawiła się kolejna część. :D
Uwaga nr. 2 Z powodu nudy w weekend (mam szlaban na wychodzenie z domu :( .) postanowiłam się z Wami podzielić moją książką. Naprawdę mi się strasznie nudziło... Za tydzień prolog! A dziś na razie dedykacja for my...

                                  Rozdział XIX - "Za dużo wrażeń, jak na jeden dzień"
                                                            Dzień 395, 1.04

Niall pozwolił mi się przebrać w swojej łazience.
Tuż przed wyjściem zebrałam włosy gumką, którą zawsze nosiłam na prawym nadgarstku i przyjrzałam się swojej twarzy. Mam strasznie delikatne, chłopięce rysy, co było moim atutem. Potem spojrzałam w swoje oczy - świeciły się, jak zwykle po alkoholu.
Brzuch mnie trochę bolał, jak do rzygania.
Nagle poczułam w ustach kwaskowaty smak. Przyklękłam nad kiblem, dostałam torsji. Wszystko z siebie wyrzuciłam - nawet swoje kolacjo-śniadanie - ale torsje nie ustawały.
 - Chłopaki, którego dziś mamy?! - wrzasnęłam między kolejnymi torsjami.
 - Dyngusa! - odkrzyknął Louis.
 - Nie... Chodzi mi o dzień miesiąca, baranie!
 - Pierwszego kwietnia, a co? - do łazienki wszedł Niall. - Oh, shiet.
Puściłam wiązankę przekleństw - okres mi się spóźniał, już tydzień.
 - Podaj mi torebkę... - wykrztusiłam.
Zrobił to i zaraz wyszedł.
Zadzwoniłam do Tulipana. W trakcie sygnałów, wydusiłam z siebie jeszcze trochę żółci.
Kiedy odebrał, na wstępie powiedziałam do niego:
 - Zarzygam się na śmierć.
 - Czemu?
 - Okres mi się spóźnia.
 - Czekaj... CO?!
 - No, to, kurwa, no, to - odpowiedziałam.
 - Robiłaś test?
 - Nie.
 - A wciskasz się jeszcze w swoje ciuchy? - spytał.
 - Jaja se robisz? Tak, wciskam się, wcisnęłam się nawet w spodnie Louisa.
 - Zrób test.
Rozłączył się.
Okay...
Puściłam kolejną wiązankę przekleństw.
                                                                                         ***
 - I jak tam? - Niall podszedł do mnie z herbatą.
Musiałam przysnąć z policzkiem na wannie, bo teraz miałam pod głową jakąś poduszkę.
 - Ty tu ze mną pijesz bimber, a ja najprawdopodobniej jestem w ciąży.
Podał mi herbatę.
 - Simon dzwonił. Pytał, czy jesteś z nami, odpowiedziałem, że tak - usiadł obok mnie.
Rozbeczałam się.
Przytulił mnie, jak... tak, jak Tosiek wtedy, kiedy jeździłam na desce*.
Zasmarkałam mu całą koszulkę.
Długo tak siedzieliśmy... bardzo długo...
                                                                                         ***
 - Hej, a co wy tu robicie? - wlazł Liam.
Odwróciłam głowę.
Gdy zobaczył moje łzy, wydarł się na Nialla:
 - Coś ty jej zrobił?! Co ty sobie wyobrażasz?! Czy ty wiesz, kim ona jest?!
 - Może ją zapytasz! Nic sobie nie wyobrażam! Tak, wiem i co z tego?! Ona w tej chwili potrzebuje pocieszenia!! - nigdy nie spodziewałabym się, że Horan potrafi się tak wydrzeć.
 - Przestańcie, załatwcie to między sobą, a mnie zostawcie samą - powiedziałam głosem ochrypłym od łez.
Wyszli.
Ich krzyki słyszałam jeszcze dość długo. W tym czasie wypiłam herbatę od Nialla. Była gorzka, miętowa i zimna, od jej smaku przypomniałam sobie scenę z Harry'ego Pottera, kiedy Ronald rzygał ślimakami. Znowu dostałam torsji, tym razem jednak nic ze mnie nie wyleciało.
Postanowiłam wstać. Zerknęłam na wyświetlacz komórki, godzina druga w nocy. Spałam może godzinę, może nie...
Usłyszałam otwieranie drzwi do pokoju Nialla. A potem jakiś inny głos, dużo głośniejszy od ich obu razem wziętych:
 - Co się tu, do cholery, dzieje?!! Gdzie jest tamta dziewczyna?!! Nawet wyspać się nie można!! - Harry, od razu zgadłam.
 - Tamta dziewczyna jest w łazience Horana i przed chwilą się obściskiwali - wyjaśnił rzeczowym tonem Liam.
 - A ty nie potrafisz zrozumieć, że ona jest prawdopodobnie w ciąży.
Uchyliłam drzwi od łazienki. Przed sobą zobaczyłam Harry'ego, jak robi wielkie oczy i blednie. Po chwili obrócił się w moją stronę, zauważył mnie.
 - A możecie mi powiedzieć, czemu ona ma na sobie spodnie Louisa i koszulkę Nialla?
 - No, bo oni wpadli na taki po... a no, właśnie! - Liam wziął do ręki miskę z wodą i wylał jej zawartość prosto na głowę Harry'ego.
 - Dzięki, człowieku, za to, że mnie ocuciłeś.
Uśmiechnęłam się do niego.
 - Dziś dyngus - odezwałam się i zobaczyłam mroczki, pomiędzy nimi widziałam jeszcze dziwnie zatroskaną twarz Harry'ego. A potem zapadła ciemność... Usłyszałam jeszcze odgłos uderzającego ciała o kafelki...
                                                                                         ***

Obudziłam się na noszach. Za dużo wrażeń, jak na jeden dzień...
Po prawej coś uporczywie pikało.
Uchyliłam powieki. Zobaczyłam nad sobą dwie twarze. Poczułam zapach krwi. Znowu odleciałam.
                                                                                         ***
Ocknęłam się, przez jakiś dziwny zapach... Łeb mnie z tyłu bolał, tak, że cały pulsował... Kura mać**.  Co się dzieje?
Otworzyłam oczy, po prawej siedziała ciocia, Kath. Spróbowałam coś powiedzieć... Nie wyszło.
Ciocia miała zaplecione na karku ręce, a głowę odchyloną do tyłu.
Znowu spróbowałam coś powiedzieć. Drgnęła i pochyliła się nade mną. Jej wargi poruszały się, tak jakby coś mówiła, jednak ja nic nie słyszałam, więc tylko potrząsnęłam głową.
Chciałam jej dotknąć, więc wysunęłam w jej stronę dłoń - chciałam się przekonać, czy jest prawdziwa. Do zgięcia mojego łokcia, prowadziła jakaś rurka.
Opuszkami palców przejechałam po jej skórze. Czułam ciepło bijące z jej twarzy. Czyli, że jednak ogłuchłam. Już nigdy więcej miałam nie usłyszeć głosu Tośka, albo Tulipana...
Słyszałam tylko głuchy pisk. Nic więcej.
Sięgnęłam po telefon, trzydzieści pięć po szesnastej. Pierwszy kwiecień.
No, pięknie...
Ze wzrokiem też mi się coś stało. Nie widziałam tak dobrze, jak wcześniej... To, co dalej było zamazane, rozmyte... Miałam nadzieję, że mi tak nie zostanie.
Spojrzałam gdzieś w ścianę, gapiłam się w jeden punkt. Dość długo.
Wreszcie powoli docierały do mnie dźwięki, najpierw pisk przerodził się w pikanie, potem usłyszałam dziwny szmer, tak jakby ktoś mówił bardzo cicho.
I nic więcej...
                                                                                         ***
Po dziewiętnastej ciocia pocałowała mnie w czoło i wyszła. Zostałam sama. Teraz słyszałam już tylko pikanie, jakoś udało mi się usnąć...

___________________________________________________________________
To jest chyba najdłuższy rozdział na tym blogu... ;/ A tak a propos, to bardzo mnie ciekawi, jak bardzo skoczyłaby mi liczba wyświetleń, gdybym coś zmieniła...

*Odsyłam Was do rozdziału XII.
** Mój kolega często tak mówił zamiast po prostu "kurwa". :D

10 komentarzy:

  1. Czemu? Why?
    ona nie może!! =((((

    Rozdział fajny, nie koszmarny :D
    Czekam na więcej :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak nie może, jak może! :D Jestę zua! W sumie to każdy może, nawet ja ;p

      Usuń
    2. Ty tym bardziej nie możesz ;p

      Usuń
    3. Rany!! Coś TY jej zrobiła!!
      A o jakiej zmianie myślisz?

      PS.
      Twoją książkę od kiedy piszesz?
      i czy to jest ta co miałaś ją w grupie na zadane.pl? :DD
      Jak tak, to czekam. hahahaha xd

      Usuń
    4. Myślę sobie, tak, tylko... by może nie zmienić tej nazwy na górze, gdyż ponieważ 1d będą się tu jeszcze kilka razy pojawiać. :D

      PS. Od jakichś... hmm... dwóch lat?
      A tego, czy to ta sama to dowiesz się potem. ^^

      Usuń
  2. Fajny...
    Taki tragicznie dziwaczny...
    I like this and I want more!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam wprowadzić trochę śmiesznej atmosfery i też trochę takiego... nie wiem, jak to nazwać, w każdym razie, chyba mi się udało!

      Usuń
  3. Angela w ciąży O.o Tego to się nie spodziewałam... Ciekawa jestem jak się Tulipan zachowa, jak ona juz zrobi tan test.
    Czekam na więcej - tak jak Sans. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też bardzo ciekawi jak on się zachowa... :D

      Usuń