Uwaga, rośnie mi kolejny długi rozdział, więc postanowiłam go podzielić na dwie, ewentualnie trzy części. Jak urośnie mi druga część, to zmieni się nazwa posta, jak ostatnio. :)) A no, i jeszcze dodam nazwę rozdziału. A i jeszcze odnośniki! :D Albo, nie, wiecie? Bo ten rozdział miał być na pograniczu dwóch dni, więc jednak będą dwa. ;D
Uwaga, nr. 2 Mój autograf. Me z kropeczką. ;)
Rozdział XVIII - "Muszę się upić z kimś normalnym..."
Dzień 394, 31.03
Obudziłam się z koszmarnym bólem głowy - wczoraj wypiłam trochę bimbru z mojej butelki i dziś zamierzałam ją zabrać na koncert. Wczoraj już się zdeklarowałam, że pójdę, bo nie wiedziałam, o której dziś wstanę.
Poszłam do łazienki. Dziś postanowiłam, że nie zrobię nic z włosami, pójdę w moich naturalnie prostych włosach na ten koncert. Zerknęłam na zegarek na ścianie. WTF? Siedemnasta? Powinnam się już zacząć zbierać.
Ubrałam się w jakąś białą tunikę i leginsy. Umyłam zęby. Wyszczotkowałam włosy.
O dziewiętnastej piętnaście zadzwonił Simon, że mam wychodzić z domu.
Wzięłam jeszcze moją dużą torbę, która maskowała zawartość i wyszłam z domu.
Po drodze zbytnio nie gadaliśmy.
Wysadził mnie od strony rzeki płynącej z Warrington, pokazał wejście i odjechał.
Telefon znowu zadzwonił. Tym razem odebrałam nie patrząc na wyświetlacz.
- Halo?
- Oh, hey, where are you?
- Niall?
- Tak, to ja załatwiłem ci bilet.
- Jestem pod Echo Arena, zaraz wchodzę.
- No, to czekamy na ciebie.
Weszłam wejściem, które pokazał mi Simon. Trafiłam od razu pod scenę.
Na początku Niall z Louisem - strzelałam, że to Louis - obejmowali się ramieniem. Potem, jak już alkohol z bimbru przepłynął razem z krwią do mózgu, koncert się skończył.
Po drodze do tamtego wyjścia, którym weszłam, ktoś złapał mnie za ramię.
Odwróciłam się.
Ten ktoś miał na głowie uszy króliczka i burzę loków.
- Spotkajmy się w... - tu wymienił nazwę hotelu, której za chiny ludowe nie mogłam sobie potem przypomnieć - pod pokojem numer 125*.
Kiwnęłam tylko głową i szybciutko wybiegłam z Echo Arena.
Na zewnątrz zadzwoniłam po taksówkę. Podałam taksówkarzowi nazwę hotelu i pojechaliśmy.
Pod hotelem czekało już z... no nie wiem, ze cztery tysiące dziewczyn, lecz tylko mnie wpuściła ochrona, może też dlatego, że tylko ja pchałam się do wejścia.
Potem wystarczyło tylko znaleźć pokój numer 125. Znalazłam go, jakieś dwadzieścia minut później na drugim piętrze i czekałam.
Za zakrętem pierwsze pojawiły się uszy. Żółte uszy króliczka. Potem głowa, a na końcu całe ciało. Był wysoki, wyższy ode mnie o dobre dziesięć centymetrów. Otworzył drzwi.
- Wchodź.
Weszłam za nim. Pokój był dość duży, stało w nim łóżko, cztery szafki, biurko...
- Przepraszam, że musiałaś czekać - usiadł na łóżku. W jego oczach nic nie widziałam, były puste. - Ale co byś zrobiła, gdybym ci opowiedział o swoim życiu?
Usiadłam obok niego.
- Przykro mi, ale nie rozumiem pytania - wyjęłam z torby bimber, zostało jeszcze pół butelki. - Masz.
- Co to?
- Najlepsze świństwo pod słońcem.
Wychylił butelkę. Zachłysnął się.
- Co to jest?! - krzyknął.
- W Polsce mówią na to bimber, nie wiem, jak to się nazywa po waszemu - odpowiedziałam. - Lepiej żebyś się położył, to działa natychmiastowo.
Zrobił to, o co go prosiłam.
- A mogę ci coś powiedzieć? Taylor była nudna** - i zaczął chrapać.
Wymknęłam się po cichu z jego pokoju. Podeszłam do drzwi z numerem 126. Zapukałam. Usłyszałam krzyki.
- Fuck, kto znowu o tej porze w nocy... - otworzyły się drzwi. Za nimi stał Niall w samej koszulce i bokserkach.
- Hej, mogę wejść? Harry już śpi, a ja muszę się upić z kimś normalnym - uśmiechnęłam się do niego słodko i pokazałam butelkę z bimbrem.
- Okay, wchodź, zaczekaj, polecę po chłopaków - założył jakieś spodnie.
Usiadłam na łóżku.
Wrócili po dwóch minutach.
- Macie szklanki? - spytałam.
Niall wyjął z szuflady pięć szklanek. Rozlałam po równo.
- No, to co? Wasze zdrowie chłopaki - uniosłam swoją i upiłam łyka.
Zaczęli się krzywić.
- Co to, kurwa, jest?! - wrzasnął Zayn.
- Polacy mówią na to bimber i piją to hektolitrami.
- Jesteś z Polski?
- Yep.
- Polki umieją gotować bigos***! - powiedział Niall, usiadł obok mnie i objął ramieniem, chcąc pocałować.
W samą porę zareagowałam:
- Hey, I've got a boyfriend.
Zabrał ramię i w tym samym momencie Louis - teraz już wiedziałam, że to Louis - strzelił we mnie z pistoletu na wodę, a ja poczułam, jak woda zalewa mi tunikę z tyłu. Przez moją białą górę stroju zaczął prześwitywać czerwony stanik.
Zerwałam się na równe nogi.
- No i jak ja teraz wrócę do domu, ajnsztajny?
- Spoko, pożyczymy ci coś - odparł Louis. - Zresztą trzeba było się przygotować, już jest dyngus!
- Więc, Niall, ściągaj koszulkę, Loui, spodnie - odezwał się Liam - jak żeście tacy... - nie dałam mu dokończyć:
- Nie trzeba, pokażcie mi tylko, gdzie mogę się wysuszyć.
- Nie jestem Harry, ale dobrze, tato**** - wtrącił Niall i zdjął koszulkę. - Masz - podał mi.
_______________________________________________________________________
* Styles po rozstaniu z Taylor, stał się strasznym kobieciarzem.
** Tuż przed rozstaniem z Taylor upił się bez niej, a potem powiedział jej, cyt.: "Bo ty, kurwa, jesteś nudna, Taylor".
*** Niall kocha jeść. I kocha jedzenie. :D
**** Liam jest uznawany przez chłopaków za ojca zespołu.
* Styles po rozstaniu z Taylor, stał się strasznym kobieciarzem.
** Tuż przed rozstaniem z Taylor upił się bez niej, a potem powiedział jej, cyt.: "Bo ty, kurwa, jesteś nudna, Taylor".
*** Niall kocha jeść. I kocha jedzenie. :D
**** Liam jest uznawany przez chłopaków za ojca zespołu.
Znalazłam trochę takich słów jak w "Wiedźminie", ale dobrze się czyta więc jest OK. (;
OdpowiedzUsuń^ Sans. :DD
UsuńO.o jak to w "Wiedźminie"?? Nigdy nie czytałam :D
UsuńTo czas nastąpił ;DD
Usuń1D???
OdpowiedzUsuńSerio, może być...
Ale ona tak łatwo weszła i w ogóle ich nie znając piła z nimi, coś mało prawdopodobne...
Napisane ładnie...
Jak się jest odważnym i... pijanym wszystko jest możliwe. xD Zresztą istnieje wiele blogów, POLSKICH blogów, opisujących ich, a tak w ogóle Nialla już znała, oddał jej telefon, więc jemu mogła zaufać. A Harry po prostu chciał pogadać o Taylor i ich związku. :D Ot, cała filozofia.
Usuń