niedziela, 23 czerwca 2013

Rozdział XXXIV

Uwaga, dziękuję Wam, ludziki, za te ponad 4000 wyświetleń o, tutaj, obok --------------------------->, Jak również, za dzisiejsze 109. No i dziś miałam dodać jedną część tego rozdziału, ale dam Wam dwie. ;D Kocham Was!
Uwaga, nr. 2 mam tu dla Was o takie coś, wyraźcie swoją opinię.

                                                               Rozdział XXXIV
                                                               Dzień 415, 22.04*
Ciekawe, jakby wyglądało ich życie bez x-Factora? Nigdy nie oglądałam, takich teleturniejów - polską edycję obejrzałam może ze dwa odcinki... A gdybym ja tak poszła do x-Factora? Nie, nie nadaję, się do tego. Nie umnę śpiewać.

'Okay,
but I don't wanna play,
in this game
with you baby.'

Yafud! Podrapałam się po głowie i wyłączyłam wyszukiwarkę grafiki. Wzięłam spinkę do włosów i spięłam je z tyłu, żeby mi nie przeszkadzały.
Szkoda, że są trzy światy... Tak samo z ludźmi, są trzy kategorie: Bogaci, średnio bogaci i biedni. Ja należę do tej drugiej kategorii, tata do pierwszej. Nigdy mi nie dawał pieniędzy, w ogóle o nie nie prosiłam. Od piętnastego roku, życia miałam swoje konto w banku.
                                                                                                      ***
Szłam ulicą, jak wszystkie inne w tym miasteczku. Na nosie miałam moje ciemne okulary od Vogue. Miałam też przyciemniane Ray-Bany, ale one leżały na dnie szafki. Nie lubiłam nosić okularów, które nic nie zmieniały w wyglądzie otoczenia, oprócz, przydawania mu białych kropek...
Weszłam do piekarni i zobaczyłam... Ja pierdolę wyprowadzam się do Islandii. Zobaczyłam nikogo innego, jak mojego prześladowcę, łamacza dziewczęcych... rąk... Ja pierdolę Harry'ego Stylesa. Były z nim kamery. Ja pierdolę, przeprowadzam się na Syberię. Islandia to za blisko i tam są ludzie... mogą mnie rozpoznać. Całe szczęście, że miałam swoje lustrzanki, to nie zwrócił na mnie zbytnio uwagi.
Wiedziałam, że chłopaki kręcą film "1D in 3D", ale tytułu nie kojarzyłam i nie sądziłam, żeby, aż tak ich wzięło. Przecież napisali już książkę...
Wyjęłam z kieszeni spodni stary paragon i długopis i nakreśliłam na nim parę angielskich słów:

"Let's meet, London Road at 4pm."**

Zgniotłam papier i rzuciłam nim w tył jego głowy. Co za cel!
Po czym szybko wybiegłam z budynku.
                                                                                                       ***
Dostałam gęsiorka. Deszcz zaczął padać. Przemokła mi bluza od dresu, z napisem: "Let's go running!" pod dwoma adidasami ze sznurówkami. Nigdy w życiu się nie jogowałam. Na w-f-ie też. Łaziłam kiedy musiałam coś zaliczyć, a na resztę zajęć miałam lewe zwolnienia od ojca.
Przez deszcz niewiele widziałam - lało jak z cebra - ale dalej się rozglądałam.
Nagle stanął obok mnie.
 - Hey.
Okay, stay strong, stay strong.
 - Posłuchaj, nie bardzo mi się chce, spotykać cię tak często.
Bawił się moimi sznurówkami od bluzy.
 - I? - stanął przede mną i się uśmiechnął.
 - I... i... - zaczęłam szczękać zębami.
 - Chodź do mnie do domu, to tamten - puścił sznurówki i wskazał budynek.
 - Okay - i to był największy błąd mojego życia, nie wiedziałam, że pociągnie za sobą takie konsekwencje...
Wsadziłam ręce do kieszeni i ruszyłam za nim.
                                                                                                        ***
 - Mom, where is Dusty?
 - Dusty? - spytałam.
 - Tak, mój kot.
Poczułam jak coś ociera mi się o łydki. Spojrzałam w dół. Nie, to nie był jego penis. (xD ja nie mogę z moich skojarzeń, xD ~ Taka uwaga od prawdziwej Me.).
 - Słuchaj, czy ten kot jest cały czarny z białym krawatem?
 - Yeah, a co?
 - Chodź tu, to zobaczysz.
Wyszedł z salonu i zaczął się śmiać, na widok mnie przemoczonej z kotem u stóp.
 - Ja pierdolę - mruknęłam po polsku. - Tak, tak, bardzo śmieszne, ale możesz ją już zabrać?
 - Poczekaj, zrobię ci zdjęcie i na instagrama - powiedział chytrze.
 - Nie zgadzam się!
 - No, dobra, tylko zdjęcie, a potem ci przyniosę jakieś suche ciuchy - wyjął telefon.
                                                                                                             ***
Dusty się na mnie uparła. Wszędzie za mną łaziła i nic nie mogłam zrobić, by się jej pozbyć.
Harry dał mi jakąś koszulkę z napisem: "I HAVE NO CAR, I HAVE NO MONEY, I HAVE NO GIRL, BUT I'M IN A BAND", co dziwne była dla mnie idealna. Jedynie rękawy były trochę za szerokie. Musiał w niej chodzić jakieś dwa lata temu...
Kiedy wyszłam z łazienki, spytał:
 - Grasz w SCRABBLE?
 - Czasami.
Walnął piorun, zostałam uwięziona w tym domu...
 - No, to chodź, zagramy.
Poszłam do salonu, a on na górę po grę. Usiadłam na jedynym fotelu, a kot obok, na oparciu.
                                                                                                             ***
 - Powiedz mi, jak to jest mieszkać daleko od ojczyzny i nie móc rozmawiać w jej języku, bo nikt cię nie rozumie? - spytał, gdy chowałam literki do rękawa.
 - A ty mi powiedz, jak to jest być na tyle głupim, by pytać o coś, co będzie cię już niedługo dotyczyło? - zerknęłam na niego bokiem. - Ale chyba "kurwa" rozumiesz?
Pokręcił głową.
 - Wiesz, że rok temu miałam mieć F z angielskiego na koniec roku? - podałam mu torebkę z literkami i spojrzałam na niego po raz drugi. - Nie możesz uwierzyć, prawda?
 - I co? - potrząsnął woreczkiem.
 - I obkułam się wszystkich regułek i zaliczyłam, ale te regułki mają kijowe zastosowanie w praktyce.
Włożył rękę do środka.
 - Wychowałem się na tej grze...
 - No to zazdroszczę, bo ja wychowałam się na "kółku i krzyżyku" oraz "statkach" - wtrąciłam.
 - Więc nie myśl sobie, że tak łatwo wygrasz ze mną w tą grę - wyjął rękę i położył na środku planszy literkę "U". - Zaczynasz.
 - Hurt. Teraz ty.
                                                                                                               ***
Wygrał. Zostały mi trzy literki.
 - Jeszcze raz?
 - Pewnie.
Ktoś wyszedł z pokoju obok, przeszedł przez korytarz i stanął w drzwiach salonu.
Wstałam.
 - Mamo, to jest Angel. Angel, moja mama, Anne.
 - Dzień dobry, pani.
 - Nice to meet you, Angel. Gracie w SCRABBLE? No, to nie przeszkadzam - i usiadła między mną, a Harrym.
 - Wiesz, że też mam kota? Moje Słoneczko?
                                                                                                               ***
Mama Harry'ego mi pomagała, rzucając od czasu do czasu słowa, które mogłabym ułożyć ze swoich liter. Tak, że wygrałam, a Harry na koniec zrobił zdjęcie planszy i powiedział, że zobaczę je, jak wejdę na twittera. Pewnie na IG włożył...
Deszcz przestał lać, tuż przed zachodem.
Rozejrzałam się po pokoju.
 - Chyba będę się już zbierać.
 - Poczekaj, odprowadzę cię - zaoferował się.
 - Nie trzeba, to zaraz za rogiem.
 - Mamo, a jest Gemma?
 - Tak - odpowiedziała jego rodzicielka. - U siebie w pokoju.
Pobiegł na górę, a gdy zbiegł, stałam już gotowa w ganku. Pamiętam, że u wujka w Poznaniu, też był ganek. W zimę zawsze było tam zimno.
 - Gemma cię nie odprowadzi, bo jest zajęta.
 - Okay, sama się przejdę.
                                                                                                               ***
Stanęło na jego.
Po drodze wyjęłam telefon. Na bloggerze napisałam: "HS odprowadza mnie do domu." i weszłam na TT. Istagram Harreha znalazłam bez trudu. Dość długo mi się ładował, więc go wyłączyłam.
 - Coś zbyt często noszę wasze ciuchy.. - stwierdziłam.
 - Nieprawda, nasza fanka dałaby się zabić za te ubrania i nosiłaby je cały czas. But you.. you're different.
 - Bo ja interesuję się zupełnie inną muzyką, poza tym, nie podobacie mi się, a ciebie do tego nie lubię.
 - Kłamiesz.
 - Nie, jestem całkowicie szczera - byłam szczera, tak przynajmniej myślałam.
 - To.. czemu mnie nie lubisz?
 - Bo uważasz, że możesz mieć każdą nawet mnie...
 - Wcale tak nie uważam. Ja po prostu pierwszy raz widzę dziewczynę, z poza tej branży, która nie piszczy na nasz widok. Poza tym.. I'm gay - dodał z sarkazmem. - Więc chyba rozumiesz.
 - I co? I to jest takie dziwne, że dziewczyna woli Reagge od Popu? Poza tym bez swoich loków straciłeś ten urok, w czasach x-Factora wszyscy fajniej wyglądaliście, albo chociaż rok temu. I nie przyszło ci czasem do głowy, że mogę kogoś mieć?
 - Dwa razy nie. Jeszcze raz i wylatujesz - zaśmiał się. - Czyli, że rok temu umówiłabyś się ze mną?
 - Opanuj Downa, tego nie powiedziałam.
 - Ale chciałaś powiedzieć.
 - Jesteś chory.
Przez chwilę szliśmy w milczeniu, które mi ciążyło.
 - Zaśpiewaj mi coś - odezwałam się wreszcie.
 - Nie, ty pierwsza, obiecałaś coś Niallowi - nawet o tym zapomniałam, że mu to obiecałam.
Zaśpiewałam mu te trzy zwrotki.
 - Teraz ty. "Kiss you".
 - Jak na "nie naszą fankę", sporo o nas wiesz.
 - Uważaj, lepiej - powiedziałam oschle.
 - Czemu?
 - Bo jestem czarownicą.
 - Tak? - uniósł jedną brew. - No, to zaczaruj mnie.
 - Zero magii poza Hogwartem, sorry, takie zasady.
Znowu milczeliśmy.
 - No, zaśpiewaj.
 - Wkręciłaś mnie? Z tym Hogwartem?
 - Można tak powiedzieć. Ale dałeś się nabrać?
Pokręcił głową.
 - A teraz śpiewaj, jak ten słowik.
Zaśpiewał. Refren, a gdy doszedł do "Let me kiss you" obrócił mnie przodem do siebie i pocałował.
Waliłam go, kopałam po łydkach, szczypałam i żałowałam, że moje kolana nie sięgają jego krocza. W głowie mi się pomąciło. A ja mu uwierzyłam, chujowi jebanemu!
Łzy zaczęły mi ciec po policzkach. Straciłam jakąkolwiek nadzieję, że jeszcze kiedyś będę w stanie komuś tak zaufać. Byłam pewna, że nabiłam mu parę ładnych siniaków, bo złapał mnie za ramiona, tak, że nie mogłam zaczerpnąć powietrza. Ile to takie może mieć siły? Na pewno dość, by zatrzymać przy sobie dziewczynę. Zdrajca.
Nagle poczułam zapach, który mnie obezwładnił. Cytrynowo-piżmowy. Uwielbiałam zapach cytryn i piżma, a ich połączenie...
Rozluźniłam się na maksa, niemal spałam. Kolana się pode mną ugięły, ręce przestały wyrywać. Grawitacja zaczęła działać na mnie dwa razy mocniej, niż dotychczas. Nic mnie już w pionie nie trzymało, prócz jego rąk.
Większość ludzi, żałuje, że nic nie zrobiła, ja żałuję, że robię za dużo. Wcale go nie lubiłam, a tym bardziej go nie kochałam, on chyba mnie też, bo całował, jakoś tak, bez przekonania. Chociaż to może była trochę moja wina, bo się stawiałam. Byłam z siebie dumna, że tak długo dawałam radę.
Puścił mnie dopiero po minucie. A ja sekundę później słyszałam, jak woła za mną moje imię. Uciekłam z tamtąd nim mój gips zdążył się zbliżyć do jego twarzy.
Wpadłam do domu i zatrzasnęłam drzwi. Obsunęłam się po nich i zaczęłam ryczeć.
Ktoś zapukał.
 - Angel...
 - Nie! Idź sobie! Zostaw mnie! - wrzasnęłam.
 - Angel, ja... przepraszam, wynagrodzę ci to, tylko powiedz, co mam zrobić.
 - Najlepiej sobie idź.
 - Nie, zostanę tu, póki mnie nie wpuścisz, nie pogadamy i nie zobaczę twojego uśmiechu.
Telefon mi zawibrował w kieszeni. "Tuli pan". Rzuciłam go w kąt.
 - Wiesz, że chłopaki trzy dni wychodzili z kaca po tym "najlepszym świństwie"? - zaśmiałam się histerycznie. - A Louis zjadł na śniadanie pięć galaretek, a potem rzygał tęczą. Niby najstarszy... W każdym razie nasza Lux się nie gniewa, za to, że podbierasz nam ciuchy.
 - Daj mi o sobie zapomnieć - gdy to mówiłam, pomyślałam o jego zapachu i jego wargach. Tylko te dwie rzeczy mi się w nim podobały. Reszta to była inna bajka. - Co ja zrobiłam? - szepnęłam.
 - Chciałbym mieć taką córkę, jak Lux.
 - Kto to jest Lux?
Telefon mi zapiszczał.
 - Zobacz telefon.
Podeszłam na czworaka do telefonu. Odblokowałam go i dotknęłam palcem koperty na wyświetlaczu. Otworzyła się wiadomość MMS. Na zdjęciu zobaczyłam małą dziewczynkę z blond włoskami. Miała dorysowane kocie wąsy farbką. She looks sweet.
Zeszłam na dół.

"Kojarzysz tą dziewczynkę? H.S."

Kojarzyłam ją skądś. Wreszcie sobie przypomniałam.
 - Córka waszej stylistki - nie kojarzyłam imienia tej kobiety, ale widziałam ją parę razy na zdjeciach. - Cute.
 - Otóż to, fajna jest.
Oparłam głowę o ścianę.
 - Nie rób tego więcej i idź sobie.
 - Please tell me a lie***.
 - But... I don't lie, I can not do this.
Znowu mi piknął telefon. Tym razem jego zdjęcie, chyba ze świąt, bo miał na sobie strój elfa. Też wyglądał słodko.

"Przepraszam. Spóźniony prezent. :)"

Odpisałam:

"You were the cutest elf. But I'm not forgiving you now."****

Odpowiedź dostałam minutę później;

"OK"

                                                                                                                ***
Słońce powoli zachodziło. Drzwi mu otworzyłam dopiero wtedy, gdy powiedział, że będzie tam spał. Swoją drogą to był bardzo uparty.
 - Dobra, właź - powiedziałam. - Ale jeszcze ci nie wybaczyłam. Robię to tylko dlatego, żebyś już poleciał do Londynu.
Wszedł do środka. Starał się unikać mojego wzroku, ja podobnie.
 - Liczyłem, że krócej będziesz się opierać - rzekł do mnie przy stole. Nie wiedziałam, czy chodzi mu tylko o te drzwi, czy o to całowanie.
 - No, to się przeliczyłeś. Nigdy więcej tego nie rób, jasne? Ja mam chłopaka.
 - Kogo? - w słabym świetle jego oczy lśniły. Patrzył na mnie. - Dobrze, Aniołku.
 - Nie znasz.
Zanucił:

"Did I do something stupid?"*****

 - And what do you think?
 - I don't know.
Siedzieliśmy tak jakiś czas.

"It's a beautiful night,
We're lookin' for somethin' dump to do.."******

Znowu nucił. Wkurwiał mnie już tym. Postanowiłam zająć go rozmową.
 - Wiesz, co? Zakochałam się. Jakieś trzy lata temu. W twoich lokach. A teraz.. teraz mnie już tak nie pociągają. Poza tym, to było dawno i nieprawda - szepnęłam.
 - Gdyby to była nieprawda, nie mówiłabyś mi tego. Więc czemu zrezygnowałaś z tej miłości?
 - 'Cause I met Tosiek.
 - Tosiek, to twój chłopak? - spytał.
 - Nie, ale też ma loki i był bliżej. A teraz... - rozpłakałam się i zakryłam twarz dłońmi.
 - Hey, no, spokojnie, nie płacz. Proszę cię nie płacz - starał się mnie uspokoić. - Masz wspaniały uśmiech, więc nie płacz i uśmiechnij się do mnie - pogłaskał mnie po ramieniu.
Uśmiechnęłam się przez łzy.
 - Przepraszam, naprawdę przepraszam - przetarłam oczy dłońmi, mimo, że łzy nadal mi z nich ciekły. - Ale ja... - zaczerpnęłam głośno powietrza.
 - A tak właściwie, to czemu do Nialla uśmiechasz się tak fajne, a do mnie już nie?
 - Bo nie jestem pustą lalką i nie szukam tu miłości.
 - Ach, no, tak, mówiłaś już.
 - O, serio? Bo nie pamiętam - sarknęłam. - Zresztą, who do you think you are? Who do you think I am?*******
 - No, właśnie nie wiem.
Znowu zapadła cisza.
Wstałam. Otworzyłam szafkę po mojej prawej i wyjęłam z niej paczkę dumli. Otworzyłam ją, wyciągnęłam cukierka i położyłam paczkę na stole.
 - Chcesz? - odwróciłam ją w jego stronę. - Potem się będę faszerować insuliną - dodałam widząc jego wzrok.
Wziął jednego.
 - Dobre te cukierki - powiedział po chwili.
 - Pierdolisz? - znowu się z niego nabijałam.
 - Nie - uśmiechnął się szczerze.
 - Zaraz będziesz musiał iść.
 - Czemu?
 - Bo mój tata wraca z pracy, obiecał mi to.
 - A twoja mama? - zapytał.
 - Nie żyje - odpowiedziałam bez emocji. - Rąbnęła w drzewo samochodem.
 - Przykro mi.
 - Wcale nie musi ci być przykro.
 - Ale jest.
 - Szkoda - powiedziałam na koniec. - Musisz już iść.
Wstał i zaczął kierować się do drzwi.
 - Zadzwoń, kiedyś.
 - Tak, tak, jasne. Nigdy, nawet w twoich najśmielszych snach - pożegnałam go, ale zdążył zamknąć drzwi, nim powiedziałam ostatnie zdanie.


_______________________________________________________________________
*Jeśli chodzi o tą datę, to nie wiem dokładnie, czy Harreh, był wtedy w Holmes Chapel, ale reszta zgadza się ze stroną informacyjną o 1D na fejsie i z tym, co piszą na TT.
**"Spotkajmy się na Londyńskiej ulicy o 16.00".
*** Cytat. ;)
****"Byłeś najśliczniejszym elfem, ale nie wybaczę ci teraz."
***** Cytat.
****** Kolejny cytat.
*******Jeszcze jeden cytat. ;)

Moją inspiracją do napisania tego rozdziału były piosenki ROOM 94 z albumu Loud Noises i nie tylko. ;)

No i teraz pytanko: "Dlaczego pójście z Harrym do jego domu, było błędem?"
No i tu macie odpowiedź.

10 komentarzy:

  1. Piknie!
    I angielsko... jesteś jeszcze lepsza niż ja chyba z ang...

    OdpowiedzUsuń
  2. "Dlaczego pójście z Harrym do jego domu, było błędem?" - Do głowy przychodzą mi same zboczone scenariusze w stylu RuHazzaa xD
    Chyba za dużo się LP naczytałam :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Dodałaś ten rozdział w czerwcu a jest już lipiec. Zastanawiam się nad kolejnym rozdziałem.. Trochę już minęło mam nadzieje że wkrótce napiszesz i nadrobisz zaległość :D Bardzo wciągnęło mnie twoje opowiadanie i chciałabym je jednak doczytać do końca ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wiem, że strasznie długo nie piszę nic nowego, ale od niedawna mam problemy z ramieniem. A ten rozdział, będzie "najdłuższy w historii tego bloga", więc cierpliwości. Bo jeszcze ze dwie części będą. ;) No i jeszcze od 20.07 - 3.08 mnie nie będzie. ;/ Ale do tego czasu postaram się coś napisać. Jakiś rozdział. Nawet nie mam pojęcia, co się w nim będzie działo...

      Usuń
  4. Świetny blog.Pozdrawiam i zapraszam do mnie : http://juliaajully.blogspot.com/ ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. super :D Ale dlaczego ona się tak opierała jak Harry ją całował xD Prawie każda dziewczyna o tym marzy, a Angel ucieka xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak długo musiałam czekać na tą ostatnią część tego rozdziału, ale było warto :D Super :)

    OdpowiedzUsuń