piątek, 7 czerwca 2013

Rozdział XXVIII


Uwaga, ogólnie to moja mama, jest taka mądra, że wyłączyła mi komputer, kiedy ładowała się aktualizacja systemu. 
I jak go włączyłam to pojawiło się jakieś ostrzeżenie, ale wybrałam "uruchom system windows normalnie". I po tym wnioskuję, że aktualizacja została przerwa. Potem się pojawiło "trwa wznawianie systemu windows" ale tego nie jestem pewna. I na koniec, "trwa wykonywanie operacji aktualizacja" i tam jakieś cyferki no i; Jak przywrócić stan sprzed, albo samą aktualizację? Bo boję się cokolwiek włączać innego, bo system padnie. Sprawdziłam tylko internet i coś przymula wszystko, włączanie komputera też.

Może ktoś z Was miał też taki problem?
Dziękuję, za wszelkie odpowiedzi. 
Uwaga nr. 2 Ten rozdział pewnie pojawi się jak rozwiążę ten problem... -.-
Uwaga, nr. 3, jeśli masz do mnie jakieś pytania, możesz zadać je tu, ewentualnie tutaj, (nie zapomnij dać follow.:))
Uwaga nr. 4, informatyk przyjechał, sprawdził, wszystko gra. Więc już wstawiam.

              Rozdział XXVIII - "Czyli, że nie zadzwoni do mnie tej nocy... a być może nigdy..."
                                                     Dzień 406, 12.04
Reszta tego tygodnia minęła mi w sumie, tylko na jednym: siedzeniu w domu i chodzeniu co drugi dzień do piekarni w celu uzupełnienia zapasów pieczywa. A no i jeszcze na sprawdzaniu twittera. Z piętnastu obserwatorów na tym koncie zrobiło mi się piętnaście tysięcy. Głównie były to 'żony' moich drogich kolegów, albo ich rodziny. Nigdy się za bardzo nie udzielałam na koncie Angeliki, częściej na Me., ale również rzadko. Wolałam się udzielać na blogu - tam nie było limitu znaków.
Wstałam od komputera. Zeszłam na dół, pokręciłam się tam trochę i ubrałam rolki, żeby chociaż troszkę poćwiczyć. Śpiewałam też:

"Let's dance in style
let's dance for while.
Heaven can wait (...)."

Jak mi się skończyły zwrotki zaczęłam z innej beczki. O mało nie wpadłam na ścianę trzy razy z rzędu...
                                                                                             ***

"W kółko pytacie mnie 'czemu piszę tylko o ojcu?'. Odpowiedź jest prosta, jak budowa bagażnika odrzutowca: nie mam mamy, odkąd pamiętam. Wiem, że zginęła w wypadku, kiedy miałam cztery lata."

Zastanowiłam się jeszcze przez chwilę i dopisałam:

"Jutro lecę do POLSKI. :D
                                                                                                                                                           ~ Me."

                                                                                             ***
Wieczorem chciałam obejrzeć jeszcze jakąś komedię, ale leciał HP, więc z komedii poszły nicy. Niekiedy mój mózg sam tłumaczył kwestie bohaterów i mimo, iż już prawie trzydzieści razy to oglądałam, poryczałam się kiedy Harry stał przed tym lustrem w którym się pojawili jego rodzice.
Przyszła do mnie Sunny. Wskoczyła na mnie i ocierała się o moją rękę. Pogłaskałam ją.
 - Zostałyśmy tylko my - powiedziałam do kotki. - Nie wiem, co mam zrobić ze sobą, ze wszystkim.
Sunny była moją skrzynką myśli, zawsze się jej zwierzałam gdy miałam gorszy dzień.
Poszłam na górę włożyłam jej karmy i poszurałam miską o podłogę. Leniwiec jeden, nawet jej się nie chce przyjść, żeby zjeść.
Usiadłam do komputera.

"Mam nadzieję, że ktoś tam będzie na mnie czekał na lotnisku. xD
                                                                                                                                                          ~Me."

Wskoczyłam jeszcze na chwilę na twittera - porządnie się od niego uzależniłam. Me. miała te swoje dwieście tysięcy obserwatorów, ale Angelika M. nigdy nie miała ich tak dużo. W opisie nigdy nie pisałam: 'I always give follow back." i tym podobne, jak co poniektórzy, tylko to co lubię robić. Me. miała jakieś tam filozofie.
Sprawdziłam wiadomości. Cztery godziny temu, dostałam jedną od kolegi Stylesa.

"Do you play badminton?"

I co w tym takiego dziwnego, że dziewczyna z Polski gra w badmintona?

"Yes, I do it, sometimes, with my cousin."

Z Łysym. Mieliśmy swoje zasady, na przykład: ten kto "wykopie pierzastą", poza boisko idzie po nią. Częściej Daro nurkował w krzakach. Uwielbiałam grać jeden na jednego.
Zamknęłam komputer. Zaśmiałam się, czyli, że nie zadzwoni do mnie tej nocy... nie tej nocy... a być może nigdy...

________________________________________________________________________
Lecę przepisywać następny rozdział, trzeba trochę nadgonić. Uff...

3 komentarze:

  1. Hmmm... Me. ja takiego problemu nie miałam. A może miałam? Nie pamiętam :D
    Ale nie martw się dasz radę ;pp
    ~Sans.

    OdpowiedzUsuń
  2. mam problem co do tego bloga. ID! jak dalej bd o nich pisać to chyba nie bd czytać ;(
    przykro mi ale ich nie znoszę...
    więc możliwe, że ostatni raz tu jestem
    ~Sans.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, co Sans. Bo wy zawsze, mówicie, że ich nie lubicie, ale nigdy nie podajecie powodu. Co wyście się tak na nich uwzięły? Żyj i daj żyć innym. I proszę cię, powiedz ty mi kiedyś, czemu ty ich tak nie lubisz? Bo żyją? Bo mają miliony fanów? Bo wyglądają, jak wyglądają? Bo jestem CRAZY MOFO? BO Zoriia jest CRAZY MOFO? I co z tego?
      Żyć może każdy, miliony fanów mieć też, jeśli tylko byś chciała, to byś poszła do MUST BE THE MUSIC. Każdy ma swój styl, i może wyglądać tak jak chce, ja np: wolę dresy od dżinsów. A crazy mofo, jestem tylko dla tego, że mnie urzekli, tym wszystkim co przed chwilą opisałam.
      A może ty masz coś do Larry'ego? Ja shippuję Larry'ego i nie wiem jak Zoriia, bo każdy może mieć swoje zdanie. Larry jest super, i nikt nie może mi powiedzieć, że nie. No i co z tego, że oni być może są gejami, dla mnie zawsze będą, tymi samymi idiotami z video diares. Lou już na zawsze bedzie mi się kojarzył z "SHE'S MINE" i "Superman is here", Zayn z "Vas happenin" Niall z pokrywą od kubła na śmieci. A Harry z "Harreh". A Liam z "Hi. We. Are. One. Direction."
      Nic o nich nie wiesz... więc może trochę, "dorośnij"...

      Usuń