piątek, 20 września 2013

Rozdział XXXVII

Uwaga, Dziękuję, Wam z całego serca, za te ponad 5500 wyświetleń. JESTEŚCIE wielcy. 

                                            Rozdział XXXVII - "2+2=69, powinnam spać..."*
                                                                 Dzień 429, 6.05

 - Chodź z nami.
 - Nie.
 - No, chodź, prosimy!
 - Nie! - sprzeczałam się z chłopakami. - Po, co?
 - Coś zobaczysz.
 - Po, co? Nie chcę tam iść.
 - Na jedną przerwę.
 - No, dobra, ale po dziesiątej muszę być na lotnisku - zgodziłam się.
Dwa palanty, obudzili mnie po siódmej telefonem i powiedzieli, że za piętnaście po mnie będą i że idziemy razem do szkoły. Czyżby klasa się za mną stęskniła? No, bo Tosia rozumiałam, że tęsknił za moją pomocą, ale Tulipan i cała szkoła? Nie lubiłam tej szkoły, ale na pewno nie bardziej, jak tej w Anglii. Pewnie Mister Teacher będzie się pytał, jak sobie radzę.. Ja jebię, wcale mnie nie przygotował, bo jak wyjedziesz do Anglii, czy tam Irlandii, to jak ktoś zada ci pytanie, to będziesz się zastanawiał, jakiego czasu użyć? Sorry, nie dla mnie, gościu. Ale i tak, będę się uśmiechać i potakiwać, jak zawsze. Chociaż powinnam dyrektorce powiedzieć, jak wygląda sytuacja.
 - Spoko, oddamy cię przed dziewiątą.
                                                                                                                  ***
Do szkoły doszliśmy przed pierwszą lekcją. Nie powiem, ale nieźle się przebiegłam. Czemu nie chciało mi się chodzić na w-f?
Kiedy weszliśmy do środka, praktycznie nic się nie zmieniło. Dziewczyny stały w grupkach, nieprzekraczających dziesięciu, a chłopaki, jak zwykle na fajku. U mnie w klasie były trzy dziewczyny, które paliły. Były to jedyne dziewczyny, które to robiły w tej szkole.
Nic nie słyszałam w tym gwarze, dopóki Kamil nie zasłonił mi oczu dłońmi.
 - Ej! Co ty robisz?! - wydarłam się, a po chwili usłyszałam głos Tośka, a raczej jego szept w moim lewym uchu:
 - Słyszysz mnie?
Kiwnęłam głową.
 - To namierz jedną rozmowę, obojętnie jaką i wsłuchaj się.
Długo nie mogłam 'namierzyć' żadnej rozmowy. W końcu usłyszałam, jedno zdanie:
 - A widziałaś ich zdjęcia?
Czyje zdjęcia? Jakie zdjęcia? O co tu chodzi?
Skupiłam się jeszcze bardziej.
 - A słyszałaś o tym, że ich jeszcze nie było w Polsce? Ciekawe, czy Me. o tym wie? A czytałaś, że się całowała z jednym z nich?
 - Dobra, nasłuchałam się wystarczająco - odwróciłam się i już miałam zamiar iść do wyjścia.
 - O, nie, nie tak szybko - wzięli mnie pod ramiona i przenieśli pod ścianę.
 - Ale co ja wam zrobiłam?
 - Zmieniłaś tą szkołę. Wszystkie dziewczyny się teraz kochają w One Direction!
 - Ej! Co to, to nie ja, tylko moje drugie wcielenie.
 - Załóżmy, że ci wierzymy, ale... ty też Direktioner?
 - Tosiu, Dajrekszoner. Nie, ja nie mam tego parcia, na ich wygląd. Chociaż Niall jest niezły.. - ostatnie zdanie wyszeptałam Tośkowi do ucha, żeby Tulipan nie usłyszał.
 - Spoko - puścił mi oko.
 - Zresztą, pierwsza lepsza drama i połowa przestanie - dodałam.
 - Co to drama?
 - O, Bożę, Tosiek, ty nic nie wiesz?
 - No, wiesz, Angel - odezwał się Tulipan. - dla niego to czarna magia, jak matematyka. On nadal nie wie, czemu dwa plus dwa równa się cztery i w kółko mówi, że to sześćdziesiąt dziewięć, dajmy na to - chyba tylko ja wykryłam w tym zdaniu podtekst erotyczny.
 - Ooookaaay. Dobra, rozumiem. Tosiu, jak chce ci się ruchać, to no, nie wiem, znajdź sobie panią do towarzystwa**, albo nie wiem..
 - O co ci chodzi?
 - Sześćdziesiąt dziewięć? - uniosłam brwi.
 - Ja pierdolę - mruknął i kopnął Kamila w nogę z tyłu, a tamten się zaśmiał. - No, to co to ta drama?
 - Kłótnia. W sensie taka, że ktoś pisze, że na przykład.. no nie wiem, jak to wytłumaczyć..
 - Spoko, tyle mi starczy.
                                                                                                                   ***
Odprowadzili mnie po dziewiątej. Tak, więc zostało mi tylko czasu, żeby wrzucić do walizki najpotrzebniejsze rzeczy i dzwonić po taksówkę.
                                                                                                                   ***
Zimno mi się zrobiło. Siedziałam już u siebie w pokoju, przy komputerze i oglądałam teledyski. Wstałam, wzięłam z łóżka koc, przykryłam się nim i przekręciłam głowę tak, żeby opierała się o moje ramię.
                                                                                                                   ***
Obudziłam się u siebie w łóżku. Komputer był już wyłączony i zamknięty. Pytanie tylko: "kto był u mnie w pokoju?".
Wyszłam z ciepluśkiego łóżeczka i zeszłam na dół. Kurwa, niespodzianek im się zachciało. Trzy dni po urodzinach.
Ale nie, tam nikogo nie było. Pewnie nawet nie zasnęłam przed komputerem, tylko w łóżku. Często tak miałam.
Wróciłam powoli na górę, ziewając. Ja nie mogę, jutro szkoła. Wwaliłam wszystkie książki do plecaka i zaczęłam się tępo patrzyć w zegar, nim do mnie dotarło, że już dwadzieścia po północy. Powinnam spać, ale mimo, to zaczęłam płakać. Płakałam, płakałam i płakałam, póki nie zaczęłam szlochać. Gdy to nastąpiło, zaczęłam czkać. Nie wiem, nawet czemu płakałam. Nie pamiętam. A może.. nie chciałam pamiętać? Być może wymazałam powód z pamięci, jak każdy inny, kiedy płakałam...

________________________________________________________________________
*swoją drogą to podoba mi się nazwa tego rozdziału. :D
**chyba wszyscy wiedzą o co chodzi. xD

5 kom. i następny! :D

2 komentarze:

  1. Znowu te szntaże?? Czemu aż 5? Dwa nie wystarczą?
    Rozdział super, też mi się tytuł podoba ^^

    ~Elisabeth Lily

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ile osób zagłosowało w ankiecie? Ale.. niech już ci będzie. 2 starczą. xd

      Usuń