wtorek, 28 maja 2013

Rozdział XXVI

Uwaga, Przepraszam, Was za to, że tydzień temu nic nie było, ale zapalenia ucha dostałam.
Uwaga nr. 2 Wielki Powrót Me. nastąpi najpewniej 4.06, módlcie się o mnie, żebym niczego nie wywinęła.

                                      Rozdział XXVI - "No, dobrze, wybaczam ci!"
                                                       Dzień 403, 9.04
Podniosłam się i usiadłam na łóżku. Łeb mnie zajebiście bolał. Przez szczelinę, między zasłoną, a ścianą wpadało trochę porannego światła.
Poszłam do łazienki. Zmierzyłam sobie cukier. 117mg/dl. Może być. Już myślałam, że niepotrzebnie jadłam wczoraj te płatki z cukrem na kolację...
Wróciłam do pokoju, łyknęłam sobie "pyralginkę", ale mimo to ból nie mijał, promieniował na poliki, oczy, uszy... I w dodatku pulsował...
Zacisnęłam zęby i ległam na łóżko. Zarzuciłam kołdrę na głowę.
                                                                                             ***
Przysnęłam? Musiałam przysnąć, bo obudził mnie, wyjący w najlepsze telefon. Swoją drogą, muszę zmienić ten dzwonek.
Sięgnęłam ręką na lewo, koło poduszki, tam gdzie leżał telefon. Przyłożyłam go do ucha.
 - Hallo? - wystraszyłam się własnego głosu.
 - Przepraszam, czy zastałem Angelę?
 - Nie ma jej. Mam coś przekazać? - spytałam nie odchrząknąwszy.
 - Nie... a kiedy wróci?
Najpewniej jutro po południu, pomyślałam.
 - Za jakąś godzinę powinna być.
 - Dobrze, do widzenia.
Rozłączyłam się, ciesząc, że mam jeszcze godzinę dla siebie.
                                                                                             ***
Ubrałam dresy i zasiadłam do komputera.
"Ludzie, niedawno, byłam na koncercie w Liverpool na Echo Arena. Chłopaki śpiewają nieźle, ale downy z nich, co nie miara.
                                                                                                                                                 ~ Me."
Postanowiłam sobie wszystko poukładać w głowie. Mam na imię Angelika. W maju skończę  osiemnaście lat. Jestem Polką. Piszę bloga pod pseudonimem Me.. Moim przyjacielem jest Damian Ptaszewski. Nazywamy go Tosiek. On, jak również mój chłopak wie o moim blogu...
Z takich rozmyślań wyrwało mnie: "Open eyes..."
 - Gdzie ty się szlajasz, dziewczyno? - usłyszałam po odebraniu. - I to w dodatku bez telefonu?
 - Tosiek?! Myślałam że to Tulipan dzwonił.
 - Oddzwoń do mnie, to wtedy pogadamy - powiedział łagodniej. - Bo mnie na koszty naciągasz.
Rozłączył się, a ja nacisnęłam dwa razy zieloną słuchawkę.
Odebrał za pierwszym sygnałem.
 - Tak! Bo wtedy dzwonił Tuli i od razu przybiegł do mnie! - znowu nie dał mi nic powiedzieć. - I... Powiedział, że gdzieś polazłaś bez telefonu!
 - Przepraszam - powiedziałam, jak dziecko, które posądzają o coś, czego nie zrobiło.
 - No, dobrze, wybaczam ci. A co dziś robisz? - zapytał.
 - Hmm... chyba zostanę w domu, a co?
 - No, bo patrzam właśnie na twój ostatni post i tak sobie myślę, że ty wcale tej ręki złamanej nie masz...
 - Mam ci wysłać zdjęcie? - przerwałam mu.
 - Nie, spoko, żartowałem. Ale, na serio, to bardzo ładnie piszesz, żadnych błędów, wszystkie ogąki są.
 - Dzięki.
                                                                                             ***
Zbiegłam na dół po kolację. Kiedy zjadłam, poszłam jeszcze do łazienki przetrzeć twarz tonikiem i pokremować ją. A potem lulu...

__________________________________________________________________

And go! :D
 Za dwa tygodnie następna!

wtorek, 14 maja 2013

Rozdział XXV


Uwaga, trzy zmarnowane lekcje informatyki, jednak na coś się opłaciły, teraz dziś były prezentacje w Power Point'cie, a ja siedzę na bloggerze. :D
Uwaga nr. 2 Dziękuję tym dwóm osobom, za pokazanie mi, że nie warto było dla nich pisać. A od teraz będę pisać dla tych, którzy ze mną zostali.

                                              Rozdział XXV - "Wy wszyscy jesteście tacy sami!"
                                                               Dzień 402, 8.04
W nocy brałam trzy razy jakieś tabletki przeciwbólowe. Ale jakoś się wyspałam. Po siódmej, ich czasu, obudził mnie telefon domowy. Odebrałam:
 - Hallo?
 - O, cześć! Jak się spało? - usłyszałam w słuchawce jakiś rozentuzjazmowany głos.
 - Bez rewelacji - odparłam ponuro. - Przepraszam, ale kto mówi?
 - Nie pamiętasz mnie? To ja, Harry.
 - Ach, dzięki.
 - Za co?
 - Za to, że nie mogę się teraz przez miesiąc podcierać prawą ręką - sarknęłam.
 - A ręka boli?
Rzuciłam w słuchawkę wiązankę przekleństw.
 - Dobra, nie wypowiadaj się - zaśmiał się.
 - Wiesz, co? Nie lubię cię.
 - Lubisz, lubisz, tylko jeszcze o tym nie wiesz - zrobił pauzę. - Dobra, słuchaj, miło się gada, ale trzeba kończyć. Dasz mi swój numer telefonu?
Nie wiedziałam na, co mu mój numer, ale mimo to, podałam mu dziewięć cyfr.
 - Pa. Zadzwonię kiedyś i... - nie dokończył.
 - Papa.
                                                                                             ***
Poszłam na górę. W pokoju, z drzwiami ze szkła dźwiękoszczelnego, zawsze stała perkusja.
Zamknęłam się, włożyłam słuchawki, żeby nie ogłuchnąć, usiadłam na stołku i zaczęłam grać. Nawet nie zauważyłam, jak Simon wszedł - dopiero, gdy otworzyłam oczy, go zauważyłam.
 - Ciężko się trzyma pałeczki w gipsie.
 - Co to było? Ta piosenka?
 - Emm... polska, nie zrozumiesz nazwy.
 - Świetnie grasz, ze słuchu?
Tak naprawdę to miałam w komputerze, taki program, wyodrębniający poszczególne instrumenty, tak, że można było słuchać, albo perkusji, albo basów i tak dalej...
 - Tak - odpowiedziałam.
                                                                                             ***
Tego dnia nie rozstawałam się z komórką. Nie tylko dlatego, że miał zadzwonić Tosiek i Tulipan, ale jeszcze z jakiegoś powodu, z którego nie do końca sobie zdawałam sprawę.
Wieczorem podjechał po mnie tata i wróciliśmy do domu. Po drodze nie obyło się bez pytań, takich jak: "Co się stało?", "Jak do tego doszło?" i tak dalej... Raz skłamałam, bo powiedziałam, że się poślizgnęłam.
Po powrocie zadzwonił Tosiek.
 - Hej, a co ty se zrobiłaś, że masz zwolnienie na pisanie?
Zamknęłam się w pokoju.
 - Glebłam się i złamałam jakąś kość w dłoni. Wierz mi, nie chcesz - ubiegłam go. - Nie masz pojęcia, jak to boli.
 - Bródka latała, co?
 - Tak, a skąd wiesz?
 - Złamałem sobie kiedyś palca na w-fie. A co z tym wspólnego ma Styles?
 - Stajls, Tosiu, stajls.
 - Jak zwał, tak zwał.
Usłyszałam czyjś śmiech w tle.
 - Więc..?
 - Władował się na mnie, pod stołówką.
Zaśmiał się.
 - Ha, ha, ha! Bardzo śmieszne - powiedziałam z sarkazmem.
 - Nie śmieję się z ciebie, ciołku.
 - No, to z czego? - spytałam.
 - Nie, nic, po prostu wyobraziłem sobie jego twarz, po zderzeniu z twoim charakterkiem i pięścią.
 - Wiesz, co? Wy wszyscy jesteście tacy sami!
 - Jacy my?
 - No wy, chłopaki. Harry mówił to samo wczoraj, w samochodzie.
Znowu ten sam, przytłumiony śmiech.
 - Kto tam z tobą siedzi?
 - Twój chłopak - odpowiedział. - I śmieje się cały czas - dodał ciszej.
 - Powiedz mu, że jak w tym tygodniu przylecę do Polski, to może być pewien, że złamę mu małego palca u nogi.
 - Nie muszę mu powtarzać. Głośnik. Trochę zbladł...
 - Dobra, chłopaki, ja już lecę, opanować jedzenie lewą ręką, cześć! - tak naprawdę miałam zamiar położyć się już do łóżka.
 - No, hej!
 - Pa, Angel.

piątek, 10 maja 2013

Wielki powrót Me.

Tak jakoś wnioskuję, że za dwa tygodnie zacznę znowu pisać. Dlaczego tak późno? Bo po pierwsze rodzice chcą mnie wysłać do psychiatryka, z powodu, jako iż zagrażam sobie samej... To niech, kurde, oddadzą komputer to przestanę sobie zagrażać... tym że nie jem.  A po drugie... jak to ja, musiałam coś odwalić i poszłam na wagary, phehehe. No, nie moja wina, że mnie tak podkurzyli, że... i teraz mam szlaban przedłużony o jeden dzień. Nie dość, że do odwołania, to jeszcze o jeden dzień. Kurde. No i Zoriia.. ja tak myślę, że tak, czy owak i tak będę musiała do tej 20.00 i nie dłużej. :( Kuffa, zwinęli wszystko.. ale teraz mam przynajmniej niezłą wymówkę, by nie odrabiać lekcji. ;D Moi rodzice wychodzą z założenia, że kara ma byc długa i dotkliwa, a ja mam zupełnie wyje*ane na tą ich karę, bo przecież w szkole jest infa i biblioteka. xD
Sorrki ludzie, że dopiero teraz Was o tym informuję, ale najpierw byłam w czwartek u kosmetyczki, a potem był długi łykend (xD), matury, a teraz jestem u babci. I znowu nam plan zmienili. ;/ Ale, co fajne i dobre, będę miała teraz dwie informatyki w tygodniu! Yupi ya yey! We wtorek. :D Zabrali jedną godzinę z PP :(, ale, co mi tam szkodzi.Poza tym mam teraz jedynie cztery godziny w poniedziałek, więc myślę, że będę zostawała po lekcjach w bibliotece. Yeah! :D I teraz, proszę bardzo o brawa, mam do Was pytanie, takie o: Jak wolicie? Żebym pisała, co tydzień jedną notkę, (jak się przedłuży szlaban, to co dwa) do końca szlabanu, czy... wolicie czekac? Bo ja nie wiem, co mam zrobic. ;/ Ja pierdzielę, już tyle mam tych rozdziałów na kartkach, że... chyba sześc, czy siedem. Gorzej mi się pisze, jak nikt nie może tego przeczytac.;( Ale nie lenię się. Na jednej lekcji dodałam nawet bohatera, czy dwóch w zakładce na infie. xD I trochę ciekawostek. Tak, więc wszystko pozostawiam w Waszych rękach, a ja znikam zobaczyc, co tam na fejsie. ;D Poza tym, coś mi się zdaje, że szykuje się zapalenie ucha. :( Bo mnie zajefajnie boli. I proponuję Wam wchodzic czasem na mojego twittera, tam jest (i będzie) więcej informacji o tym kiedy będę pisac, czemu mnie nie ma itd. Bo ni jestem w stanie pisac tu z komórki brata.
Swoją drogą to DZIĘKUJĘ WAM za te TRZY TYSIĄCE wyświetleń.
Bye! Do napisania.


Zoriia, proszę, przekaż Werce, że jest nowa via.