Uwaga, zmieniłam username na tt od dziś jestem tam @Me_69_ > klik <.
Uwaga nr. 2 Zapomniałabym, dodałam nowego bohatera, hyhyhy, pewnie ciekawi Was kogo. xd
Rozdział XXXVI - "Chyba nie dam rady..."
Dzień 427, 4.05
Tym razem, zupełnie inny sen... Śniło mi się, że Niall całuje mnie w czoło, ale co było wcześniej, a co dalej, nie pamiętam. Takie coś wyrwane zupełnie z kontekstu. A może nic wcześniej nie było..
Zadzwonił budzik.
Rzuciłam telefonem o ścianę - od razu się zamknął. Ale doskonale wiedziałam, że za dziesięć minut odezwie się komputer i tak, czy owak, będę musiała wstać i się ubrać. Ale do tego czasu zdążyłam przysnąć.
Po ósmej usłyszałam pierwsze nuty, a potem słowa:
"It's friday night, and I'm at the club,
talking to some girl..."*
A refren już leżałam na plecach, wybijałam rytm niewidzialnymi pałeczkami na niewidzialnej perkusji i śpiewałam:
"I am Rockstar,
I'm on tv, I drive in a fast car
You can't catch me,
I'm on the radio, and in magazines.
Baby I'm a Rockstar,
go home with me."**
Zaczęłam się zbierać do wyjazdu. Tak, jest. Wracałam do Polski, ale tylko na dwa dni. Do poniedziałku rano miałam wrócić, bo przecież szkoła...
Z podłogi pozbierałam wszystkie brudne ciuchy i wwaliłam je do kosza na brudy i od razu zrobiło się czyściej. Przynajmniej na podłodze. Nie lubiłam sprzątać. Nie wiem, czemu, ale wszystkie rzeczy dwa dni po sprzątaniu, leżały na podłodze. Ale to wszystkie, wszystkie. Najwięcej miejsca zajmowały książki do szkoły. Najczęściej raz na tydzień ustawiałam z nich stosik.
Wzięłam jeszcze misia. Mojego, różowego misia, z którym spałam. Nosek mu się wgniótł i ogólnie cały był spłaszczony, bo się kręcę w nocy. Co jak, co, ale mój mąż będzie miał przerąbane w nocy.
Zabrałam walizkę i zniosłam ją na dół. Ciekawe, czy tata by się obraził, gdybym wzięła jego samochód i pojechała sama na lotnisko.. Na pewno, bo potrafiłam prowadzić, a prawo jazdy to tylko formalność.
Tak naprawdę mogłabym stąd spierdolić w każdym momencie. Trzymała mnie tu tylko muzyka i tata. A odpędzał między innymi Harry Styles.
Przeczesałam palcami włosy i zakręciłam sobie grzywkę wokół palca. Od niedawna tak robiłam, bo wpadała mi w oczy. I na lewo, i na lewo. Zaczynała mi się kręcić.
***
- Co jest ważniejsze: kochać, czy być kochanym? Angel?
- Według mnie kochać, bo jak kochasz, to nie ma już dla ciebie znaczenia, czy ktoś cię kocha.. Po prostu żyjesz tylko po to by zobaczyć tą osobę..
- O, a, cóż, za sławna osoba wypowiedziała te słowa? - zażartował Tosiu.
- Tą sławną osobę masz przed sobą - pokazałam mu język.
Znowu się bawiliśmy, tak, jak kiedyś, kiedy byliśmy jeszcze dziećmi. Mieliśmy wtedy zaledwie po pięć lat.
Miałam to wszystko nagrane, cały filmik, na płycie. Zadawaliśmy sobie wtedy, takie życiowe pytania, przy okazji świetnie się bawiąc. Miałam to kiedyś opublikować, ale chyba nie dam rady. Nie zdążę.. spojrzałam na nacięcie, z którego sączyła się krew i kapała na podłogę..
***
Obudziłam się. Początkowo chciałam krzyczeć, gdzie jestem, co się ze mną stało, ale po chwili przypomniałam sobie, jak Kamil mnie wnosił na górę. Dziękować temu człowiekowi. Tylko, gdzie on teraz jest?
Poryczałam się. On mnie zostawił. Tosiu, mówił, że mnie nie zostawi. Pewne pytanie brzmiało: "Której osoby nie zostawiłbyś nigdy w życiu samej?". I Damian odpowiedział, że mnie. Kłamca. Jak wszyscy.
Podeszłam do biurka, włączyłam laptopa i poczekałam na ten wspaniałomyślny dźwięk, odpalanego systemu Windows. Włączyłam twittera i napisałam tak zwaną "Direct Message" do Nialla:
"Nobody loves me. Do you love me?"
Poczekałam chwilę na odpowiedź.
Nic nie odpisał, więc dopisałam:
"Pięknie, nawet ty. ;c"
Wróciłam do łóżka. Nawet nie miałam zamiaru nikomu się pokazywać.
_______________________________________________________________
Hahah, nie zesrajcie się. 5 komentarzy i nowy. ^^
* Cytat.
** Również cytat z piosenki Rockstar, Room 94.
środa, 28 sierpnia 2013
sobota, 10 sierpnia 2013
Rozdział XXXV
Uwaga, dziękuję Wam za te ponad 5000 wyświetleń, nabijanych nawet jak mnie nie było!
Uwaga nr. 2 Ten rozdział macie, dzięki wspaniałomyślnej @RuHazzaa, która zrobiła dziś twitcama i napędziła mnie weną!
Uwaga nr. 3, zmieniłam username na tt, z powodu za bardzo podobnego do mojego nazwiska, od teraz jestem tam znana, jako '@Me_69_', miejcie link.
Rozdział XXXV - "Tonight, I'm gonna kick back and lose my mind..."*
Dzień 426, 3.05
Obudził mnie sen. Idiotyczny sen. Nawet nie pamiętam, jaki był, ale wiem, że miał związek ze Stylesem.
Wstałam. Podeszłam do komputera i odpaliłam sobie pierwszą lepszą piosenkę, zapisaną pod tagiem: "#Roock 94". Zawsze zapisywałam tagami piosenki na pulpicie. Tagiem i nazwą gatunku. Przyzwyczajenie z dzieciństwa. Odkąd zaczęłam interesować się muzyką, a było to w wieku ośmiu lat.
Trafiłam na Tonight, "Pokoju Dziewięćdziesiątego Czwartego". Refren idealnie opisywał moją sytuację.
Potem powoli przestawiłam się na pop. A gdy już to nastąpiło, wyszłam z pokoju. Po chwili cofnęłam się z powrotem. Sprawdziłam, który dzisiaj. Tak, jest! Wreszcie. Piątek. Trzeci maja. Moje urodziny i dzień zdjęcia gipsu. Ja pierdolę, kolejne urodziny w szpitalu. No, ale YOLO.
Wyszłam z pokoju. Skierowałam się na dół, do kuchni. Przed lodówką przygryzłam jeden policzek od wewnątrz. Nie było nic do żarcia. Dobra, tam, przeżyję. Wzięłam szklankę i butelkę coli, stojącą przy lodówce. Wypiłam trzy szklanki. Odstawiłam szklankę do zlewu, a colę do lodówki. Pobiegłam na górę, do łazienki. Szybko się przygotowałam. W dziesięć minut byłam gotowa.
Wstąpiłam, jeszcze na chwilę do pokoju, sprawdzić, która godzina. Ósma trzydzieści. Że co? To, o której ja wstałam? Niestety nie mam pojęcia. Co ja teraz będę robić? Trzy razy zdążę się zabić, nim ciocia przyjedzie. Nie chcę być sama, bo wiem, że zrobię coś głupiego. Włączyłam skype'a w komputerze. A nuż, ktoś jest dostępny. Nawet z wrogiem, bym sobie pogadała. Nie, nobody. Weszłam na facebooka. No, tak, na fejsie już kilka osób więcej. A mianowicie trzy: Elizabeth, Zuza i Tosiu. Elizabeth była z Anglii. A dokładniej z Coventry, czy jakoś tam tak.. Zuza z Polski, a dokładniej, gdzieś z pomorza, a Tosiu, to Tosiu. On mógł siedzieć na fejsie w każdym miejscu na ziemi.
Wyszłam z "fejsbuka". Nie było tam za wiele do roboty. Nikt nie "lajkował" moich postów, ani nic. Po prostu wszyscy mnie ignorowali.
***
Pojechałam z ciocią do Szpitala. Zdjęli mi gips.
Gdy wracałyśmy do domu, chciałam jej opowiedzieć o tym wszystkim, co spotkało mnie od poznania Nialla, ale nie mogłam. Praktycznie jej nie znałam, więc jak miałam się jej zwierzać. Nikomu praktycznie tego nie robiłam. Nikt mnie nie znał. Nikt nic o mnie nie wiedział. Nikt... tylko ja. Zostałam zostawiona sama sobie. Tylko ja.. i Sunny. Chociaż nawet kotu nie zdradzałam za wiele. Do nikogo nigdy się nie przywiązywałam za bardzo. Nigdy nie otwierałam się na innych. A czemu? Bo bałam się, bałam się, że jeśli się kiedyś rozpłaczę, uznają mnie za osobę słabą. Nigdy nie płakałam. Prawie nigdy. Tylko raz w życiu popłakałam się przy kimś, a było to w tamtym miesiącu... Tak, to tylko u siebie w pokoju. Chyba, że dawno temu.. Jak byłam jeszcze dzieckiem..
***
- Angel.. Angel... - słowa z oddali, tak, jakbym zemdlała.
- Co? - odburknęłam.
- Jesteśmy w domu.
- O, to zajebiście, ale daj mi spać.
- W moim aucie?
- Dobra - westchnęłam. - Już idę.
- To do zobaczenia - i odjechała.
Super, znowu samemu w domu.
***
"Nienawidzę tego miejsca. Po prostu pewien osobnik Homo Sapiens mnie wkurzył i to na poważnie. Że niby gej, a potem cię całuje. Zdecyduj się, jesteś z Louisem, czy wolny!
~ Me."
Chciałabym wyjechać, gdzieś daleko.. na drugi koniec świata.. ale on wszędzie będzie. Bo ma trasę. Ale w Polsce.. go nie będzie..
Zatarłam ręce i położyłam się spać.
_____________________________________________________________________
*Fragment piosenki "Tonight" Room 94. "Dziś wieczorem, mam zamiar usiąść i zwariuję".
Jak będzie pięć komentarzy daję nowy rozdział!! Tylko jeden komentarz od jednej osoby się liczy. ^^ (Zemsta jest słodka, Justyna...)
Uwaga nr. 2 Ten rozdział macie, dzięki wspaniałomyślnej @RuHazzaa, która zrobiła dziś twitcama i napędziła mnie weną!
Uwaga nr. 3, zmieniłam username na tt, z powodu za bardzo podobnego do mojego nazwiska, od teraz jestem tam znana, jako '@Me_69_', miejcie link.
Rozdział XXXV - "Tonight, I'm gonna kick back and lose my mind..."*
Dzień 426, 3.05
Obudził mnie sen. Idiotyczny sen. Nawet nie pamiętam, jaki był, ale wiem, że miał związek ze Stylesem.
Wstałam. Podeszłam do komputera i odpaliłam sobie pierwszą lepszą piosenkę, zapisaną pod tagiem: "#Roock 94". Zawsze zapisywałam tagami piosenki na pulpicie. Tagiem i nazwą gatunku. Przyzwyczajenie z dzieciństwa. Odkąd zaczęłam interesować się muzyką, a było to w wieku ośmiu lat.
Trafiłam na Tonight, "Pokoju Dziewięćdziesiątego Czwartego". Refren idealnie opisywał moją sytuację.
Potem powoli przestawiłam się na pop. A gdy już to nastąpiło, wyszłam z pokoju. Po chwili cofnęłam się z powrotem. Sprawdziłam, który dzisiaj. Tak, jest! Wreszcie. Piątek. Trzeci maja. Moje urodziny i dzień zdjęcia gipsu. Ja pierdolę, kolejne urodziny w szpitalu. No, ale YOLO.
Wyszłam z pokoju. Skierowałam się na dół, do kuchni. Przed lodówką przygryzłam jeden policzek od wewnątrz. Nie było nic do żarcia. Dobra, tam, przeżyję. Wzięłam szklankę i butelkę coli, stojącą przy lodówce. Wypiłam trzy szklanki. Odstawiłam szklankę do zlewu, a colę do lodówki. Pobiegłam na górę, do łazienki. Szybko się przygotowałam. W dziesięć minut byłam gotowa.
Wstąpiłam, jeszcze na chwilę do pokoju, sprawdzić, która godzina. Ósma trzydzieści. Że co? To, o której ja wstałam? Niestety nie mam pojęcia. Co ja teraz będę robić? Trzy razy zdążę się zabić, nim ciocia przyjedzie. Nie chcę być sama, bo wiem, że zrobię coś głupiego. Włączyłam skype'a w komputerze. A nuż, ktoś jest dostępny. Nawet z wrogiem, bym sobie pogadała. Nie, nobody. Weszłam na facebooka. No, tak, na fejsie już kilka osób więcej. A mianowicie trzy: Elizabeth, Zuza i Tosiu. Elizabeth była z Anglii. A dokładniej z Coventry, czy jakoś tam tak.. Zuza z Polski, a dokładniej, gdzieś z pomorza, a Tosiu, to Tosiu. On mógł siedzieć na fejsie w każdym miejscu na ziemi.
Wyszłam z "fejsbuka". Nie było tam za wiele do roboty. Nikt nie "lajkował" moich postów, ani nic. Po prostu wszyscy mnie ignorowali.
***
Pojechałam z ciocią do Szpitala. Zdjęli mi gips.
Gdy wracałyśmy do domu, chciałam jej opowiedzieć o tym wszystkim, co spotkało mnie od poznania Nialla, ale nie mogłam. Praktycznie jej nie znałam, więc jak miałam się jej zwierzać. Nikomu praktycznie tego nie robiłam. Nikt mnie nie znał. Nikt nic o mnie nie wiedział. Nikt... tylko ja. Zostałam zostawiona sama sobie. Tylko ja.. i Sunny. Chociaż nawet kotu nie zdradzałam za wiele. Do nikogo nigdy się nie przywiązywałam za bardzo. Nigdy nie otwierałam się na innych. A czemu? Bo bałam się, bałam się, że jeśli się kiedyś rozpłaczę, uznają mnie za osobę słabą. Nigdy nie płakałam. Prawie nigdy. Tylko raz w życiu popłakałam się przy kimś, a było to w tamtym miesiącu... Tak, to tylko u siebie w pokoju. Chyba, że dawno temu.. Jak byłam jeszcze dzieckiem..
***
- Angel.. Angel... - słowa z oddali, tak, jakbym zemdlała.
- Co? - odburknęłam.
- Jesteśmy w domu.
- O, to zajebiście, ale daj mi spać.
- W moim aucie?
- Dobra - westchnęłam. - Już idę.
- To do zobaczenia - i odjechała.
Super, znowu samemu w domu.
***
"Nienawidzę tego miejsca. Po prostu pewien osobnik Homo Sapiens mnie wkurzył i to na poważnie. Że niby gej, a potem cię całuje. Zdecyduj się, jesteś z Louisem, czy wolny!
~ Me."
Chciałabym wyjechać, gdzieś daleko.. na drugi koniec świata.. ale on wszędzie będzie. Bo ma trasę. Ale w Polsce.. go nie będzie..
Zatarłam ręce i położyłam się spać.
_____________________________________________________________________
*Fragment piosenki "Tonight" Room 94. "Dziś wieczorem, mam zamiar usiąść i zwariuję".
Jak będzie pięć komentarzy daję nowy rozdział!! Tylko jeden komentarz od jednej osoby się liczy. ^^ (Zemsta jest słodka, Justyna...)
Subskrybuj:
Posty (Atom)